*
wzdycha ciężko*
Wierzcie
lub nie – po rozdziale piątym, to jeden z najtrudniejszych
odcinków do zanalizowania. Wszyscy(poza Emmettem, rzecz jasna)
zachowują się idiotycznie, zmyślna intryga naszych protagonistów
nie ma cienia sensu, a Bella i Edward ostatecznie potwierdzają to,
co wiemy już od dawna – to właśnie nasze gołąbeczki są
największymi potworami w tej serii.
Nasi
bohaterowie podjeżdżają pod dom Charliego. Jak pamiętamy z
poprzedniego tygodnia, Cullenowie i Belka ustalili, że nasza heroina
uda się do Phoenix, by tam schronić się przed Jamesem (spokojnie –
nad tym motywem poznęcamy się później), w związku z czym
dziewczyna musi sprzedać tatulowi...ekhm...wiarygodną
historyjkę na temat tego, dlaczego z nagła postanowiła opuścić
Forks.
Emmett pomógł mi wypiąć się ze wszystkich pasów. – Nie martw się, Bello – szepnął pogodnym tonem. – Wszystkim się tu zajmiemy.
Emmett
– dziękuję, że jesteś.
Emm i
Alice wyskakują z samochodu, by patrolować okolicę na wypadek,
gdyby w krzakach krył się Główny Zły, a Edward:
– Piętnaście minut – ostrzegł mnie cicho.
Chciałam w tym
miejscu zastosować jakąś wyszukaną ripostę w stylu „Bo co?”,
ale przeszło mi, gdy przypomniałam sobie, że ten psychol wpada w
furię i zaczyna stosować przemoc fizyczną, gdy coś idzie nie po
jego myśli. Gdyby Belcia przedłużyła swoje pożegnanie o trzy
minuty, McSparkle zapewne wparowałby do środka, ukręcił
komendantowi głowę, a następnie przerzucił sobie swoją własność
przez ramię i zawiózłby ją tam, gdzie jego zdaniem byłaby
najbezpieczniejsza.
Tyran:
+ 10
– Kocham cię – szepnęłam z pasją. – Zawsze będę cię kochać, niezależnie od tego, co się stanie.
Może
nawet wzruszyłoby mnie to górnolotne wyznanie, gdyby nie to, że
póki co Belli nie grozi żadne realne niebezpieczeństwo. Naprawdę
– jedynym powodem, dla którego jedyny nieatrakcyjny wampir serii w
ogóle może być rozpatrywany w kategorii zagrożenia jest
przekraczający wszelkie dopuszczalne normy debilizm naszych
protagonistów.
– Wchodź już – popędził mnie. – Mamy mało czasu.– Jeszcze tylko jedna rzecz. Nie wierz w ani jedno słowo, które odtąd dziś powiem!
...Bello,
jakkolwiek Cullenowie faktycznie przez większość czasu sprawiają
wrażenie niepełnosprytnych, nie są całkowicie upośledzeni. Sądzę
, że Wardo sam zdołałby to wydedukować – zwłaszcza po tym, co
za chwilę zaserwujesz swojemu ojcu.
Głupota: + 1
Bella wchodzi do
domu...
...no i się
zaczyna.
Ten fragment jest
jedną z najkoszmarniejszych rzeczy w tym tomie (nie, nie całej
serii – lista patologii występujących we wszystkich czterech
książkach jest jednak odrobinę zbyt długa, by pomieścić i ten
epizod). Jeżeli Meyer chciała ostatecznie pogrążyć swojego
awatara i przedstawić go w najgorszym możliwym świetle,
ostatecznie rujnując wszystkie ewentualne złudzenia co do
ewentualnych zalet ducha głównej bohaterki, to odwaliła kawal
dobrej roboty. Niestety, Belka nie jest jedynym słabym ogniwem tej
sceny – dostaje się też logice, prawdopodobieństwu
psychologicznemu, a nawet – tak, tak - Charliemu.
Nie będę wklejać
całego fragmentu – jest zbyt długi. W skrócie intryga
przedstawia się następująco: Belcia wpada o domu, wieszając psy
na McSparkle'u i oznajmia, że wynosi się do Phoenix. Następnie
udaje się na górę i (przy pomocy swojego
z-jakiegoś-powodu-nie-chłopaka) pakuje torbę; gdy Charlie próbuje
przemówić jej do rozsądku, wbija mu nóż w plecy porównując się
do matki, która nie mogła znieść stanu Waszyngton i ostatecznie
opuszcza domostwo, pozostawiając załamanego tatę samemu sobie.
Brzmi kiepsko? To spójrzcie na najważniejsze cytaty:
Spadaj! – zawołałam, wbiegając do środka i zatrzaskując za sobą drzwi. Stał tam jeszcze zszokowany.– Bella? – Charlie wynurzył się z saloniku.– Daj mi spokój! – wrzasnęłam, szlochając.(…)– Bella, nic ci nie jest? O co chodzi? – Nie gniewał się, bał się o mnie.– Wracam do domu! – wydarłam się histerycznie.Głos drżał mi w idealny sposób.– Zrobił ci krzywdę? – Charlie gotowy był mnie pomścić.- Nie! – krzyknęłam kilka oktaw wyżej.(…)– To ja z nim zerwałam! – odkrzyknęłam, mocując się z zamkiem błyskawicznym.(…)Miałam tylko jeden pomysł na to, jak się wymknąć, ale aby wcielić go w życie, musiałam zranić ojca tak bardzo, że nienawidziłam się już za to, iż coś takiego w ogóle przyszło mi do głowy. Nie pozostało mi jednak zbyt wiele czasu, najważniejsze było dla mnie jego bezpieczeństwo. Do oczu napłynęły mi świeże łzy. Nie miałam wyboru, musiałam to powiedzieć.– Lubię go, lubię, i w tym cały problem! Nie mogę tego dłużej ciągnąć! Nie mogę zapuszczać tu korzeni! Nie chcę spędzić swoich najlepszych lat na tym beznadziejnym wygwizdowie! Nie zamierzam popełniać błędów mamy! Nienawidzę tej brudnej dziury! Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej!(…)– Bells, nie możesz teraz wyjechać – szepnął. – Już ciemno.Nawet na niego nie spojrzałam.– Prześpię się w furgonetce, jeśli poczuję się zmęczona.– Wytrzymaj jeszcze do końca tygodnia, aż Renee wróci – poprosił. Moje zachowanie było dla niego jak uderzenie obuchem.– Aż Renee wróci? – Informacja ta zupełnie zbiła mnie z tropu.Charlie ożywił się, widząc moje wahanie.– Dzwoniła, kiedy cię nie było. Nie układa im się na tej Florydzie. Jeśli Phil nie dostanie miejsca w drużynie do końca tygodnia, oboje wracają do Arizony. Drugi trener Sidewinders twierdzi, że być może będzie im potrzebny nowy łącznik. – Ojciec paplał, co mu ślina na język przyniosła, byle tylko mnie zatrzymać.Próbowałam zebrać myśli. Czy ich powrót coś zmieniał? Każda sekunda zwłoki mogła kosztować Charliego życie.– Mam klucz – mruknęłam, naciskając klamkę. Ojciec stał tuż za mną, wyciągał ku mni rękę. Nadal był tym wszystkim zdezorientowany. Nie mogłam sobie pozwolić na to, by dłużej z nim dyskutować. Wbiłam mu nóż w serce, a teraz musiałam przekręcić.– Po prostu mnie puść, Charlie. Nie pasuję tu i tyle. Nienawidzę Forks, naprawdę nienawidzę! – Słowo w słowo powtórzyłam kwestię mamy, którą pożegnała go przed laty, stojąc w tych samych drzwiach. Wlałam w nią tyle jadu, na ile tylko było mnie stać.Moje okrucieństwo opłaciło się – Charlie zamarł na ganku, pozwalając mi wybiec w noc.
Nie
wiem jak wy, ale ja widzę tu trzy problemy, które można by
zatytułować odpowiednio: „Bella”, „Charlie” i „Meyerland”.
- Bella: Co tu dużo mówić – Bella ostatecznie udowadnia, że jest absolutnie najgorszym przykładem pozytywnej głównej postaci w historii literatury młodzieżowej. NIE MUSIAŁA ranić Charliego w tak dogłębny i okrutny sposób. Facet wciąż trzyma na ścianie zdjęcia Renee, ucieszył go powrót córki, przez wiele lat jeździł z nią na wakacje do Kalifornii tylko po to, aby nie musiała nudzić się w Forks – innymi słowy, rodzina jest dla niego bardzo ważna. Belka zresztą doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wie, że odejście matki było dla jej ojca traumatycznym przeżyciem...I mimo tego postanawia wbić mu sztylet w samo serce.Zanim ktoś z Was powie, że zrobiła to w desperacji i był to jedyny sposób na szybkie opuszczenie domu, oświadczam wszem i wobec: nie, nie był. Belcia mogła wymyślić dziesiątki innych usprawiedliwień. Mogła powiedzieć, że zerwała z Edwardem i jedzie na jakiś czas na południe, by móc wylizać rany i za jakiś czas powrócić do domu; mogła skłamać, że dostała nagły telefon od rodziców przyjaciółki z Phoenix, którzy poinformowali ją, że dziewczyna miała wypadek i jest na oddziale intensywnej terapii. Wszystko byłoby lepsze (i ośmielę się nieskromnie stwierdzić, że w przypadku mojej drugiej propozycji – bardziej prawdopodobne), niż potraktowanie kochającego ojczulka z buta, właściwie bez konkretnego powodu. Zwłaszcza, że słowa Belki, nieważne, jak okropne, nie powinny być decydującym czynnikiem w tej kwestii; ale tu przechodzimy już do punktu drugiego, którym jest
- Charlie: Charlie, uwielbiam cię niemal tak samo, jak Emmetta – jesteś wszak drugim członkiem Brygady N. Niestety, ponieważ Meyer uparła się popchnąć swoją nielogiczną fabułę naprzód, zostałeś potraktowany niczym stereotypowy rodzic z onetowych blogasków; bezmózgie Yeti, usuwające się na dalszy plan w celu pozostawienia wolnej ręki głównej Mary Sue opka. Tym samym stałeś się też, niestety, parodią zarówno głowy rodziny, jak i policjanta.Bella w czasie akcji „Zmierzchu” ma siedemnaście lat, ergo – jest niepełnoletnia. Jedyną właściwą (i zgodną z dotychczasowym charakterem Swana) reakcją na jej atak histerii i próbę ucieczki byłoby oznajmienie: „Jest ciemna noc, a ty jesteś cała w nerwach. Zapomnij o opuszczeniu domu w takich okolicznościach. Chodź do salonu, opowiesz mi, co się stało, dam ci coś na uspokojenie, a potem położysz się spać. Jeżeli jutro rano nadal będziesz chciała wyjechać z Forks, zadzwonię do twojej mamy i razem ustalimy, co robić. Nie myślałaś chyba, że pozwolę ci mieszkać samej w wielkim mieście bez żadnych krewnych w pobliżu? I co ze szkołą? Proszę oddać mi tę torbę. Weź trzy głębokie wdechy. *przytula Bellę* Lepiej? No to jazda, opowiedz tacie, co się stało”.Oczywiście, istnieje spora szansa, że w takim układzie Charlie zostałby chwilę później zamordowany przez Eda, więc może to i lepiej, że choć raz zastosował się do reguł obowiązujących w krainie zwanej
- Meyerland: Podobno Meyer ma kilku (niepomnam, dwóch czy trzech) synów. Fakt, że w jej dziele troskliwy ojciec pozwala swojemu znerwicowanemu dziecku wybiec z domu i udać się w podróż przez pół kraju każe mi jednak mocno wątpić w owe informacje. Stefa, czy naprawdę wyobrażasz sobie, że jakikolwiek rodzic z połową mózgu i choćby śladowym zainteresowaniem swym potomkiem pozowałby w tragicznej pozie na ganku domu (muzyka Zimmera w tle jako bonus) i pozwalałby swej latorośli jechać bór raczy wiedzieć gdzie, bo zrobiło mu się odrobinę przykro po doświadczeniu dosyć typowego objawu nastoletniego buntu (naprawdę, jedynego, co brakowało w tej scenie, to Belli rzucającej „Nienawidzę cię! Nikt mnie nie rozumie!”)?
Głupota: + 200
Zły ojciec: +
100
Zła córka: +
100
Bella wskakuje do auta i rusza przed siebie, aż tu nagle:
– Zatrzymaj się na poboczu – rozkazał, gdy dom i Charlie znikli nam z oczu.– Poradzę sobie, mogę prowadzić – powiedziałam przez łzy.Znienacka chwycił mnie w talii, a jego stopa zepchnęła moją z pedału gazu. Przeciągnął mnie sobie na kolana, oderwał mi dłonie od kierownicy i ani się obejrzałam, a już siedział na moim miejscu. Furgonetka nawet na moment nie zmieniła kursu.– Nie trafiłabyś do nas do domu – wyjaśnił.
Wiecie
co? Mam dość. Jestem już tak zmęczona odwiecznymi popisami bucery
w wykonaniu tego wariata, że nie jestem w stanie nawet porządnie
się zdenerwować. Znacie może osobiście jakiegoś fana
Zmierzchu/Edzia (jedno zazwyczaj automatycznie wiedzie do drugiego)?
Proszę, przyprowadźcie go tutaj i namówcie, żeby zostawił
komentarz z wyjaśnieniem, za co u diabła kocha tego control freaka.
Tyran:
+ 20
– Co z tropicielem?– Podsłuchał końcówkę twojego popisu – przyznał Edward z ponurą miną.– Nic nie zrobi ojcu?– Woli nas. Biegnie teraz za nami.Przeszedł mnie zimny dreszcz.– Jesteśmy w stanie go zgubić?– Nie – odparł, ale jednocześnie przyspieszył.
…
Hej, Wardo! Mam
pomysł! Skoro James (kiedy w końcu padnie jego imię?) znajduje się
tak blisko...i właśnie was ściga...co ty na to, żeby...no nie
wiem...
...WYLEŹĆ
Z AUTA I URWAĆ MU ŁEB?!
To już nawet nie
jest śmieszne; Meyer osiągnęła tu poziom, na którym nie sposób
odróżnić właściwego tekstu od parodii. Przeczytajcie jeszcze raz
powyższy cytat. James...biegnie za nimi.
JAMES. BIEGNIE.
ZA. NIMI.
Facet z darem,
który w sytuacji zagrożenia jest równie przydatny jak iPod dla
żyrafy, goni superszybkiego telepatę, wampira-wyrwidęba i
dziewczynę, która widzi przyszłość.
Głupota:
+ 50
Bo istnieją
granice i Granice, Stefa.
– Muszę przyznać, że nie zdawałem sobie sprawy, że nadal aż tak bardzo nuży cię życie na prowincji – zaczął Edward z zupełnie innej beczki. Wiedziałam dobrze, że chce odwrócić moją uwagę od grożących mi niebezpieczeństw. – Wydawało mi się, że czujesz się tu coraz lepiej – zwłaszcza ostatnio. Cóż, może zbytnio sobie schlebiałem, myśląc, że uczyniłem cię nieco szczęśliwszą.
…
Ty...
…
Ty...
…
...TY
DUPKU!
Gratuluję, Edziu.
Kiedy myślałam, że osiągnąłeś już samo dno w dziedzinie
empatii, manier i zwykłej ludzkiej przyzwoitości, ty zdołałeś
zapukać od spokoju.
Edward wie, jak
bardzo zdenerwowana i zawstydzona swoją przemową jest Bella; z całą
pewnością widział też, jak bardzo jej słowa zraniły Charliego.
Jego recepta na odreagowanie sytuacji?
Wykpić ewidentne,
bolesne kłamstwa Belki.
Moja prośba o
fana tej abominacji pozostaje aktualna.
Asshole:
+ 300
Po stówce za
generalną bucerę, brak jakiegokolwiek współczucia wobec
komendanta i bycie najprawdopodobniej najmniej wspierającym
partnerem w historii literatury.
Bella zadaje
całkiem logiczne pytanie: Dlaczego Tofik (brzyydal!)
tak się na nią uwziął, skoro w Forks jest mnóstwo innych ludzi
do schrupania, a Victoria i Laurent (Czy ich imiona już padły?
Nieważne, wszyscy wiemy, o kogo chodzi) nie wykazali najmniejszego
zainteresowania jej osobą?
– To wszystko moja wina. Byłem głupi, że tak cię naraziłem. – Jego głos drżał od gniewu. Był na siebie wściekły.
Eee...Nie,
nie naraziłeś. Wziąłeś ją ze sobą na rodzinny mecz, gdzie była
pod obstawą siedmiu wąpierzy. Jak na ironię, Bella znalazłaby się
w dużo większym niebezpieczeństwie, gdyby James wyniuchał ją w
sytuacji, gdy byłaby zdana jedynie na siebie i swoich ludzkich
pobratymców – na przykład we własnym domu. Edziu, wiem, że
angstowanie to twoje główne hobby, ale proszę, odgarnij na chwilę
czarną grzywkę z oka i przeanalizuj fakty.
Angst:
+ 1
McSparkle stara
się wyjaśnić postępowanie nomada:
Poniekąd wina leży częściowo po twojej stronie – zadrwił. – Gdybyś nie pachniała tak wyjątkowo kusząco, może nie zawracałby sobie tobą głowy.
Sama jesteś sobie
winna, ladacznico! Ktoś ci kazał zakładać taki wielki dekolt?
Asshole:
+ 100
Dużo? Być może.
Nic, NIC nie denerwuje mnie w tej abominacji bardziej, niż motyw
obwiniania ofiary.
Żarty
na
bok: Okazuje się, że James jest tropicielem, a pościg za Belką
traktuje niczym zawody sportowe. Jest podekscytowany faktem, że
zamiast nudnej pogoni za byle człowiekiem będzie musiał się
wysilić i podstępem wydrzeć ją z łap jej ochroniarzy.
Wiecie co? Lubię
Jamesa. Pomijając Brygadę N i Rosalie z jej (przynajmniej
deklarowaną) miłością do motoryzacji, to chyba jedyna postać w
tej serii, która potrafi ciekawie spożytkować swój wolny czas.
Gdybym była wampirem, robiłabym dokładnie to samo – starała się
wszelkimi możliwymi sposobami wystrychnąć Cullenów na dudków.
Piąteczka, Jim!
– Z drugiej strony – dodał sfrustrowany beznadziejnością sytuacji – gdybym wtedy nie zareagował, zabiłby cię od razu, bez mrugnięcia okiem.– Myślałam... myślałam, że mój zapach nie działa na innych tak, jak na ciebie.– I nie działa. Co jednak nie znaczy, że twoja osoba żadnego z nich nie kusi. Ha! Jeśli działałabyś w ten szczególny sposób na tropiciela czy któreś z pozostałych, musielibyśmy stoczyć tam na polanie prawdziwą bitwę.
...I nie
zrobiliście tego...Dlaczego właściwie?
Podsumujmy.
Drużyna gości składa się z trzech wąpierzy, z czego jeden jest
tropicielem, drugi potrafi szybko czmychnąć z miejsca zagrożenia
(co jednak sprawdza się tylko na otwartej przestrzeni; w przypadku
bycia zaatakowaną przez kilku krwiopijców Victoria nie może ot tak
teleportować się z miejsca zagrożenia) a trzeci nie ma żadnego
daru.
Drużyna
gospodarzy ma na składzie SIEDEM osób (a więc po dwie na jednego
przeciwnika, plus jeden zawodnik oddelegowany do ochrony Belki), w
tym bardzo szybkiego telepatę, dziewczynę potrafiącą przewidywać
przyszłość, zapaśnika i faceta, który przez lata sprawował
nadzór nad armią nowonarodzonych.
W
PRZYPADKU STARCIA, NOMADOWIE SĄ BEZ SZANS.
Głupota:
+ 100
Ale spokojnie –
ten rozdział się jeszcze nie skończył. Jeżeli myślicie, że
Glitter Family osiągnęła szczyt w dziedzinie braku logicznego
myślenia, czeka was spora niespodzianka.
– Chyba nie mam wyboru – mruknął Edward pod nosem. - Trzeba zabić drania. Carlisle’owi się to nie spodoba.
Cóż,
facet nie miał żadnego problemu ze skazaniem czterech osób na los,
który dla wielu (zwłaszcza wierzących) byłby gorszy od śmierci i
nie obrażał się zanadto, gdy Aro przez lata testował jego silną
wolę rzucając mu pod nogi wykrwawiających się nieboraków, nie
sądzę więc, był miał większe moralne opory przed ukręceniem
łba typowi, który grozi twojej lubej.
Nienawidzę
Carlisle'a.
Owo
wyznanie wzbudza w Belce ciekawość co do sposobów zabicia
meyepira. Jak wiemy z poprzednich analiz, delikwenta należy
rozszarpać na strzępy, a następnie podpalić.
– Czy tamci dwoje przyjdą mu z pomocą?– Kobieta bez dwu zdań, ale co do Laurenta, nie jestem pewien. Nie łączy ich żadna silna więź – trzyma się z nimi wyłącznie z wygody. Był zażenowany tym, jak James zachował się dziś na łące.
He he,
Laurent niczym surowa guwernantka. „Paniczu James! Paniczu James!
To nie przystoi!”. Nawiasem mówiąc, brawa dla tego pana –
najwyraźniej tylko on z całej tej ferajny zdaje sobie sprawę, że
jego zespół miałby niewielkie szanse na wygraną.
– Ale przecież James i ta kobieta – oni będą próbowali cię zabić!
Podczas
gdy reszta rodziny
będzie beznamiętnie oglądać egzekucję, leniwie przegryzając
popcorn.
...Zaraz,
to Wardo. Ten scenariusz nagle stał się całkiem prawdopodobny.
– Czy on nadal nas goni?– Tak, ale nie wróci do domu Charliego. Przynajmniej nie dziś.
Biorąc
pod uwagę, że komendant pachnie niemal tak smakowicie jak jego
córunia, a w dodatku mógłby zostać użyty jako zakładnik, taka
decyzja wydaje się być nieco nielogiczna. James, dostałeś ode
mnie kredyt zaufania – postaraj się go utrzymać chociaż do końca
tego rozdziału (wszystko i tak pójdzie w diabły za dwa tygodnie).
Nasi
protagoniści dojeżdżają do Brokatowego Pałacu.
Emmett otworzył moje drzwiczki, jeszcze nim samochód stanął. Wyciągnął mnie ze środka, przytulił do swej szerokiej piersi i pędem ruszył w kierunku drzwi.
Bo niektórzy, jak widać, nie czują wszechogarniającej potrzeby beznamiętnego rzucania/ciągnięcia/przesuwania kobiety niczym kartonowego pudła.
Okazuje
się, że Laurent nieco zasiedział się na herbatce i obecnie pomaga
naszym protagonistom ułożyć niecny plan zmylenia Jamesa.
.
– Czy możesz go powstrzymać?Laurent pokręcił przecząco głową.– Nic nie powstrzyma Jamesa, kiedy już zacznie tropić.– Ja się nim zajmę – obiecał Emmett. Nie było wątpliwości, co do tego, co miał na myśli.– Nie dasz rady. Żyję już trzysta lat i nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak on. Pokona każdego. Dlatego właśnie dołączyłem do niego i Victorii.
Emm,
przestań, bo będę musiała stworzyć dla ciebie osobną kategorię.
Aha,
Meyer?
*bierze
głęboki wdech*
JEDYNYM
TALENTEM, JAKIM OBDAROWAŁAŚ TOFIKA JEST UMIEJĘTNOŚĆ GRY W
CIUCIUBABKĘ. TEN FACET NIE MA ŻADNEJ OFENSYWNEJ MOCY I ANI RAZU NIE
ZOSTAŁ OPISANY JAKO DOBRY WOJOWNIK. CZY BYŁABYŚ ŁASKAWA
WYTŁUMACZYĆ, CO CZYNI GO TAK NIEPOKONANYM?!
Głupota:
+ 200
Jedna stówa za
eskalację głupoty, a druga na zaś – bo wszyscy wiemy, jak
niedługo skończy „Pan Niezwyciężony”.
Laurent
zdecydowanie odmawia udziału w walce (W zasadzie dlaczego? Wszak
przed chwilą piał z zachwytu nad zdolnościami swego ex-kompana),
ale deklaruje, że zamierza pożegnać się w pokoju i udać na
północ do niesławnych Denali (najwyraźniej podczas podwieczorku
pokazano mu rodzinny album ze zdjęciami i uznał, że jedna z sióstr
jest wara grzechu; nie widzę żadnego innego wytłumaczenia,
dlaczego gość, który – jak wiemy z Nju Muna - ewidentnie nie ma
ochoty na przejście na wegetariańską dietę decyduje się na nagłe
udomowienie).
– Nie lekceważcie możliwości Jamesa.
Czy dowiemy się
wreszcie dlaczego?
Posiada błyskotliwy umysł
...No tak. W tym
momencie Cullenowie faktycznie są w kropce.
i niezwykle wyczulone zmysły
Jak
każdy wąpierz?
a wśród ludzi czuje się równie swobodnie jak wy.
Innymi
słowy, na tym polu remis.
Z pewnością nie będzie dążył do bezpośredniej konfrontacji...
Bystrzak
z niego. Swoją drogą, zapamiętajmy tę informację.
Przykro
mi, Stefa; nadal same pudła.
Głupota:
+ 10
Laurent się
zmywa...
...A nasze
misie-pysie rozpoczynają Operację „Tofik”.
Pamiętacie, co
mówiłam o spiętrzaniu się głupoty? Dotarliśmy do momentu, w
którym Carlisle i spółka ustala ostateczny plan rozprawienia się
z nieproszonym gościem. Tym razem nie będę dawała punktów za
pojedyncze cytaty – podsumuję wszystko pod sam koniec.
(...)Esme wcisnęła jakiś niepozorny przycisk na ścianie i ogromną połać szyby od strony ogrodu zaczęły przesłaniać wielkie, metalowe okiennice. Niemiłosiernie skrzypiały.
Zamontujcie
jeszcze pancerne drzwi i wykopcie schron w piwnicy.
Nie-do-końca-biały-krwiopijca przed chwilą
poinformował was, że Jim nie zaatakuje was bezpośrednio. A jeżeli
boicie się, że was podsłucha, to po prostu WYŚLIJCIE KOGOŚ NA
PATROL PO OKOLICY, do diaska!
– Jaki macie plan?– Odwrócimy jego uwagę, a wtedy Alice i Jasper odeskortują Bellę na południe.– A potem?– Gdy tylko Bella znajdzie się w bezpiecznej odległości, zapolujemy na gada – oświadczył Edward zimnym tonem wyrachowanego mordercy.– Chyba nie mamy innego wyboru – przyznał Carlisle ponuro.
Carlisle,
przestań się zgrywać, dobrze wiem, że dostajesz orgazmu na samą
myśl o nowej ofierze; jesteś w tym bardzo podobny do swojego syna.
– Weź ją na górę – rozkazał Edward Rosalie. – Zamieńcie się ubraniami. – Wytrzeszczyła oczy z niedowierzaniem.– Dlaczego ja? – syknęła. – A kimże ona jest dla mnie? To ty ją sobie sprowadziłeś na naszą zgubę.
Tak, tak, Rose to
Scary Sue. Stefciu, przyszło ci może przez myśl pisząc tę scenę,
że odpowiedź Rosalie jest wprawdzie dosyć ostra, ale też w pewnym
stopniu usprawiedliwiona? Wardo przywlókł do domu praktycznie obcą
osobę, a teraz wymaga, by cała rodzina ryzykowała życie w jej
obronie (udawajmy przez chwilę, że Tofik jest zagrożeniem) – w
tym także i ukochany panny Hale.
Przyglądałam się uważnie Edwardowi. Znając jego wybuchowy charakter, bałam się, jak zareaguje.
Rzucam
rękawicę – niech jakikolwiek Twihard (może być ten sam, o
którego prosiłam kilka akapitów wyżej) spróbuje mi wmówić, że
można ten fragment odczytać w jakikolwiek inny sposób niż:
„Miałam przeczucie, że Rosalie za chwilę dostanie w twarz za
brak współpracy z Małym Księciem”.
Tyran:
+ 100
Bo nienawidzę
tego buca niemal tak, jak jego tatula.
Ostatecznie to
Esme decyduje się zabawić w przebieranki, bez pytania bierze więc
Belcię na ręce (ONA. POTRAFI. CHODZIĆ) i biegnie do sypialni, by
dokonać szybkiej wymiany garderoby (cel:zmylenie tropiciela poprzez
przemieszanie zapachów). Kiedy panny wracają na dół, reszta
rodziny jest już gotowa:
Pod naszą nieobecność najwyraźniej wszystko zostało ustalone. Edward i Emmett byli gotowi do wyjścia, a ten drugi dźwigał imponujący wagą plecak. Carlisle podał Esme coś niewielkiego. Kiedy odwrócił się, by wręczyć podobny przedmiot Alice, okazało się, że to maleńki srebrny telefon komórkowy.– Esme i Rosalie wezmą twoją furgonetkę, Bello – poinformował mnie doktor, przechodząc obok. Skinęłam głową, zerkają z niepokojem na dziewczynę. Wpatrywała się w Carlisle'a z nieskrywaną niechęcią.– Alice, Jasper – weźcie mercedesa. Na południu Stanów przydadzą wam się przyciemniane szyby.Tak jak ja, oboje pokiwali głowami.– My pojedziemy jeepem.Zdziwiło mnie, że ma zamiar jechać z Edwardem. Nagle zdałam sobie z przerażeniem sprawę, że cała ta trójka wybiera się na polowanie.– Alice, złapią haczyk? – spytał Carlisle przyszywaną córkę.Oczy wszystkich spoczęły na dziewczynie. Zacisnęła powieki i znieruchomiała.Po chwili otworzyła oczy.– James pójdzie waszym tropem. Kobieta będzie śledzić furgonetkę. – Mówiła z dużym przekonaniem. – Powinniśmy zdążyć się im wymknąć.
No
i wreszcie dotarliśmy do punktu kulminacyjnego dzisiejszego odcinka:
oto genialny plan rodziny C. Zróbmy małą listę.
- Biorąc pod uwagę, że meyepiry nie jedzą, nie piją i nie śpią, jestem pewna, że plecak Emmetta zawiera mnóstwo fantastycznych rzeczy, jak maczeta, granat ręczny i lasso.
- Ci nuworysze mają w garażu pięć tysięcy aut, ale Alice do dziś nie była w posiadaniu komórki?
- Wąpierze mają fantastyczny wzrok. Zauważenie, iż w furgonetce Belli siedzi przebrana Esme, powinno zająć Victorii góra kilka minut od rozpoczęcia pościgu; a wtedy dziewczyna przekaże wiadomość
- Jamesowi, który nie ma ŻADNEGO powodu do szpiegowania męskiej reprezentacji rodziny (no, chyba, że chce poprosić Emma o autograf; w takim przypadku wybaczamy); I kto tu właściwie kogo goni, u diaska? Podobno to Edzio i spółka mieli ścigać tropiciela, a nie na odwrót!
- Jak rozumiem, Jasper z Alą będą się poruszali po Arizonie jedynie nocą, oh wait.
- TEN. PLAN. JEST. IDIOTYCZNY.Naprawdę – choćbym myślała cały weekend, nie wpadłabym na głupsze rozwiązanie tej sytuacji. Cullenowie wiedzą, że James chce uniknąć bezpośredniej konfrontacji; jest ich więcej; mają nadnaturalne umiejętności. Co w takim razie robią?Bunkrują się u siebie w domu, wysyłając dwóch-trzech reprezentantów rodziny na łowy (uprzednio ściągając do siebie Charliego)?Patrz wyżej + jeszcze jedna osoba do pilnowania Victorii?Nie. ROZDZIELAJĄ SIĘ.Naprawdę – jak można być AŻ TAK głupim?! Wystarczyłoby usiąść w kółku i wsadzić Bellę w środek. Rozpraszając się, dają Jimowi dokładnie to, czego pragnie – okazję do pościgu i zabawy w kotka i myszkę. W dodatku będą zbyt daleko, by szybko się skontaktować, gdyby coś – ekhm, ekhm – poszło nie tak. Zbyt dużo rzeczy może tu po prostu nie wypalić: James może (spoiler alert!) okazać się bystrzejszy od naszych bohaterów i zagrać w tę grę po swojemu, Victoria może odkryć podstęp, panowie mogą nie dać sobie rady z polowaniem, w całym zamieszaniu może zginąć Charlie (Czy ktoś w ogóle zamierza pilnować nieszczęsnego gliny?...A zresztą, co ja gadam, Charles Swan nie potrzebuje ochrony). To po prostu nie ma sensu.
Głupota: + 300
W mgnieniu oka Edward znalazł się przy mnie, przycisnął mocno do siebie i uniósł tak, by mieć moją twarz przed sobą, po czym pocałował, nie zwracając uwagi na obecność rodziny. Jego lodowate wargi były twarde jak kamień. Trwało to ledwie ułamek sekundy. Postawiwszy mnie z powrotem na ziemi, wpatrywał się jeszcze we mnie jakiś czas z uczuciem, trzymając moją twarz w dłoniach. A potem uczucie zgasło, oczy zmartwiały. Odwrócił się i poszli.Po mojej twarzy spływały bezgłośnie strumienie łez. Pozostali odwrócili grzecznie wzrok.Zapadła cisza.
A są romantyczne
strugi deszczu i podkład Williamsa? Bo jeśli nie, to masz, Bello,
pełne prawo do reklamacji i całościowej refundacji kosztów.
Angst:
+ 20
Członkowie
rodziny rozchodzą się na wybrane stanowiska; w domu zostają tylko
Belka z Jasperem (Alice poszła przyprowadzić auto).
– Wiesz co, nie masz racji – powiedział cicho.– Co takiego?– Potrafię wyczuć targające tobą emocje. Uwierz mi, jesteś tego warta.
Jasper, jak
przystało na prawdziwego akwizytora firmy L'Oreal, nie zapominał o
konieczności werbowania klientów nawet w sytuacji zagrożenia
zdrowia i życia.
Ala zjawia się z
powrotem, bierze pannę Swan na ręce (Sukces! Wpierw zapytała), po
czym cała trójka opuszcza posesję:
zostawiając za sobą zapalone światła.
Jak przebiegnie
podróż? Czy podstęp się uda? Ile wyniesie ostateczny rachunek za
prąd? O tym wszystkim już za tydzień.
Statystyka:
Głupota:
861
Asshole:
400
Tyran:
140
Zły
ojciec: 100
Zła
córka: 100
Angst:
21
Maryboo
Jesteście naprawdę świetne :)odkryłam wasze analizy dopiero niedawno, ale przeczytałam wszystkie i w 100% się zgadzam. Mam 15 lat i wszystkie moje koleżanki wzdychają do Edwarda a ja nigdy nie mogłam zrozumieć o co im chodzi i dalej nie rozumiem. Zawsze moimi ulubionymi postaciami z sagi byli Emmett i Rosalie jako jedyni mają charakter ;p
OdpowiedzUsuńŚwiatełko nadziei w czeluściach gimnazjum! <3
Usuń" Kiedy myślałam, że osiągnąłeś już samo dno w dziedzinie empatii, manier i zwykłej ludzkiej przyzwoitości, ty zdołałeś zapukać od spokoju."
OdpowiedzUsuńTu chyba powinno być "zapukać od spodu"?
Faktycznie plan mocno głupi. Ale mimo wszystko najgłupszy ze wszystkich jest James, bo w sytuacji 2:7 w ogóle podejmować jakąkolwiek walkę...
Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Ależ wprost przeciwnie - Tofik wcale nie podejmuje walki, gdyż takowa byłaby skazana na porażkę. Zamiast tego kręci się jak bąk wokół Cullenów, licząc na to, że w swej głupocie dadzą mu powód do dalszego rozwoju zabawy. I jak się przekonamy już wkrótce, Glitter Family stanie na wysokości zadania; zamiast szybko rozprawić się z natrętem, na złotej tacy ofiarują mu wszelkie środki umożliwiające kontynuację gry w ciuciubabkę.
UsuńA że nie obawia się konfrontacji? Na zdrowy rozum, gdyby mieli go ukatrupić, to zdążyliby to zrobić już ze dwadzieścia razy(zwłaszcza, że facet specjalnie się przed nimi nie krył - vide gonitwa za samochodem Belli). Najwyraźniej Jim założył, że trafił na klan pacyfistów...
Maryboo
Ja bym to odwrócił - przegrać z klanem pacyfistów to dopiero wstyd i hańba ;)
UsuńPozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
PS W filmie to moim zdaniem najfajniej wyglądający wampir.
Jeśli chodzi o obwinianie ofiary, to no cóż: o ile Bella ma niewielki wpływ na swój zapach *usilnie odgania wizję napisu w szkolnej toalecie: "Higiena osobista albo przestrzeń osobista - wybór należy do ciebie!"*, o tyle kobieta na dekolt ma taki sam wpływ jak pasażer pociągu na pokazywanie w kasie portfela pełnego pieniędzy. Zewsząd jestem bombardowany komunikatami: pilnuj bagażu, nie pokazuj zawartości portfela, wchodź do przedziałów, w których już są pasażerowie, jeśli podróżujesz bez własnego towarzystwa, nie bierz poczęstunków od nieznajomych, zabezpieczaj rower, odpinane światła lepiej odpinaj i zabieraj ze sobą, gdy wchodzisz do sklepu, itd, itp. Oczywiście żadna z tych rzeczy nie gwarantuje, że nie zostanę okradziony! Więc pytanie do pań: czym się różni "Mogłaś nie zakładać takiego dekoltu" od "Mogłeś nie pokazywać pełnego portfela przy kasie"?
OdpowiedzUsuńNo, a co do analizy: Bohrze Nielsie, jaki ten "Zmierzch" jest GUPI. Emmet i Rosalie mają jakieś tam zainteresowania, ba, nawet Esme. Ale poza tym gro bohaterów jawi mi się jako stadko NPCów, które dostosowują zachowania do skryptu, mówiącego im "mecz -> wizyta nomadów -> idiotyczna akcja"... a jeśli chodzi o to, z czego była piłka i kij - założę się, że Cullenów stać na sprzęt baseballowy z materiałów nanostrukturalnych :P no bo czemu nie.
Jawi mi się wizja "Zmierzchu", w którym po pierwszym zauroczeniu Edwardem Bella poznaje Emmetta i jest nim zafascynowana: przecież jest to facet z mięśniami, zainteresowaniami i - last but not least - jajami! Do tego jest wąpierzem, ergo jest śliczny. Jednakże Bella, poza cudnym zapachem, nie ma praktycznie żadnych atutów, co Emmett mówi jej wprost. Ta zaś, zamiast zadowolić się nagrodą pocieszenia w postaci Edwarda, postanawia stać się równą Emmettowi - z uporem godnym Znaczkowej Ligi z My Little Pony: Przyjaźń to Magia, zaczyna poszukiwać rzeczy, które ją interesują. I wreszcie znajduje jedną główną i kilka pomniejszych pasji, które zajmują ją bez reszty, i odkrywa, że - o dziwo! - potrafi być szczęśliwa bez chłopa przy boku. Potem zaś, podczas którejś wizyty w sklepie hobbystycznym w Port Angeles, odkrywa, że któreś z jej kolegów z klasy dzieli zainteresowanie z nią - a po krótkiej rozmowie, że w szkole jest kilka osób, które się tym zajmują. Zaczyna się z nimi spotykać po lekcjach, a wkrótce od dzielenia hobby przechodzi do koleżeństwa i przyjaźni. Opcjonalnie zakochuje się w jednym chłopaku z paczki, on odwzajemnia jej uczucie i odjeżdżają furgonetką w stronę zachodzącego słońca.
Ale nie.
To musi być obsesyjny stalker (brr). To musi być pusta baba, która po postukaniu w głowę wydaje dźwięk niczym dojrzały arbuz. To musi być antagonista (szwarccharakterem nie nazwę go za nic w życiu!) idiota, bo inaczej po prostu musiałby wygrać.
"Paniczu James! Tak nie przystoi!" - przed oczyma staje mi James z Pokemonów. Odtąd tak będę sobie wyobrażał Jamesa.
Wkurza mnie zmuszanie rodziny do ryzykowania życia w jakimś idiotycznym planie ochrony jednego człowieka. Dwie osoby poważnie zagrażały życiu dwóch innych osób. Siedem jeszcze innych osób ma oczywistą przewagę nad potencjalnymi napastnikami. Rozwiązanie nasuwa mi się samo. A jakby nie chcieli stosować przemocy? No cóż. Nie można było Jamesowi powiedzieć twardo: "To jest Bella, jest naszą przyjaciółką, zadzieranie z nią to zadzieranie z nami, nas jest więcej i jesteśmy silniejsi, Bella jest chroniona, więc jeśli chociaż pomyślisz, żeby ją tknąć, to ci upitolimy łeb przy samej dupie"? Wyzwania wyzwaniami, ale kto jest takim debilem, żeby ryzykować życie dla adrenaliny w... w jadzie? (tak, wiem. najwyraźniej James).
Biedny Charlie. To aż tak wcześnie mu zrobili lobotomię? Myślałem, że dopiero w Zaćmieniu, o ile nie Przed Świtem. To po co było go robić gliniarzem? Skoro ma się tak zachowywać, trzeba go było zrobić cholera księgowym.
Podstawowa kwestia - choć ludzie machają nierozsądnie portfelami, chowają je do tylnych kieszeni spodni i tak dalej, wiadomo, że nie chcą, żeby ktoś ich okradł. Natomiast pokutuje u niektórych przekonanie, że kobieta "sama chciała i się prosiła", bo obcisła bluzka, krótka spódniczka, i dekolt bezczelna ma - no przecież sama daje znać, że chce, żeby ktoś się do niej dobrał. To raz.
UsuńA dwa, obwinianie ofiary - tłumaczenie "z takim dekoltem mnie sprowokowała" jest równie durne i ograniczone jak "no taki ładny i drogi miał ten zegarek, że nie miałem wyboru, jak mu uciąć tę rękę i buchnąć, no kto z was tak by nie zrobił na moim miejscu".
Skoro jesteśmy w temacie: Edłardo powinien dostać w marmurowy kinol za to hasło z "cokolwiek się stanie, sama jesteś sobie winna". Oh, no tak, moja wina, że uczepił się mnie psychopata, a drugi świr próbuje mnie wbrew mojej woli wywieźć i narazić na śmierć mojego ojca. Masz racje, panie-i-władco, który nie potrafisz zapewnić mi należytej ochrony, i prędzej spodziewam się zejść przez uszkodzenia czaszki wywołane rzucaniem mną jak worem kartofli, zanim zje mnie inny wąpierz.
Biedny, biedny, biedny Charlie! "Głos drżał mi w idealny sposób", szumiący Borze, jak ona napawa się tą dramą i umiejętnościami aktorskimi, "gram tak cudnie, że ojcu na 100% pęknie serce". Najbardziej mnie boli w tej serii, jak Bella ma w nosie swojego tatę. Ile ta książka ma wspólnego z opkiem, to spychanie rodziców na piąty plan z nalepką "oni i tak nie rozumieją, co tu się dzieje".
"It's simple. We kill the Tofik". Nie, serio, co ich od tego powstrzymuje? To nie jest niczemu winny człowiek, tylko świr z wyostrzonymi nadludzko zmysłami, którego hobby to polowanie na żywych - wręcz z pożytkiem dla świata by było, żeby Glittersi go zabili raz na zawsze, żeby powstrzymać kolejne mordy na niewinnych osobach. Ale gdzieeeee taaaaam...
Świetna robota, jak zawsze. Będzie mi smutno, jak skończycie z analizami. Myślcie nad kolejnym dziełem!
Z wyrazami szacunku
Kazik
Jakiś czas temu czytałem w lokalnej prasie wzmiankę o dziewczynie, która poszła SAMA, skąpo ubrana, do klubu, wypiła parę drinków, które postawił jej nowo poznany chłopak, poszła z nim do domu, a następnego dnia oskarżyła o gwałt... zupełnie jakby ktoś zostawił laptopa w czytelni, wyszedł do toalety i dziwił się, że ukradli =.= nie neguję, wina leży po stronie sprawcy, ale jakąś ostrożność zachować by należało.
UsuńA co ma ten jedna sprawa do ogółu? Poza tym, kluczowe jest to, co się stało w tym domu - jeżeli zaczął się do niej dobierać, a ona stwierdziła, że się zagalopowała, że nie chce i do wiedzenia, a on wziął siłą, to nadal jest gwałt. NIE = NIE. Tyle.
UsuńZnacznie częściej się zdarza wrzucenie tabletki gwałtu niż takie pokojowe zaprowadzanie do mieszkania. Dziewczyna ma prawo ubrać się tak, jak się jej podoba, a niech i ten duży dekolt czy krótka spódniczka - bo gorąco, bo idzie na imprezę do znajomych, bo chce się opalić, bo lubi taki styl, cokolwiek. Nikt nie ma prawa jej wsypywać świństw do napojów czy atakować w parku wieczorem. Kieszonkowcy nie usprawiedliwiają się przed sądem, że portfel wystawał z kieszeni, a ajfon pięknie błyszczał w słońcu - a, niestety, wśród niektórych kręgów spółeczeństwa panuje przekonanie, że "cycki na wierzchu, tyłek na wierzchu, to dobrze jej tak". Gwałciciele też tak się usprawiedliwiają.
Z wyrazami szacunku
Kazik
Ach, kochane nie=nie. Żeby tylko drogie panie stosowały to zawsze, a nie tylko wtedy, gdy im to pasuje. Jeśli chodzi o tabletkę gwałtu: PILNOWAĆ DRINKA. I już.
UsuńJak mojemu koledze rąbnęli rower i zgłaszał na policję, i przyznał, że był niezabezpieczony - policjant go WYŚMIAŁ.
A jeśli chodzi o to, że nie znaczy nie:
1. Powiedziałem mojej dziewczynie, że NIE mam czasu i NIE może do mnie wpaść. Dwadzieścia minut później stała na moim progu.
2. Zapytałem moją dziewczynę, czy odłożyć dla niej kawałek ciasta, które upiekła moja siostra. Powiedziała, że NIE, bo się odchudza. Gdy przyszła następnego dnia, była wielce zdumiona, że ciasta nie ma.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńFor God's sake, a co ma Twoja dziewczyna stojąca na progu do dyskusji o gwałcie?!
UsuńI nie wciśniesz mi, że kobietę błagająca "nie", kiedy płacze, wyrywa się, trzęsie z przerażenia, próbuje wezwać pomocy i uciec można zinterpretować jako "oj, chce, chce, tylko tak się droczy".
Zupełnie jak z Tobą, zakazującym swojej dziewczynie do siebie przychodzić: "nie mam czasu", "nie wpadaj", ale się krygowałeś. Twoje usta mówiły "nie", ale głos błagał o spotkanie.
"Żeby tylko drogie panie stosowały to zawsze, a nie tylko wtedy, gdy im to pasuje." - nie wiem, w jakim środowisku się obracasz, ale dla mnie i dla moich żeńskich znajomych tego typu miksowanie sygnałów skończyło się wraz z wiekiem dojrzewania, a zdarza się sporadycznie - JAK KAŻDEMU, NIEZALEŻNIE OD PŁCI.
"Pilnować drinka i już", żeby to było takie proste - każdy, kto został okradziony przez kieszonkowca wie, że wystarczy dosłownie chwila, by portfel był i go nie było. Nie mówię tu o sytuacji, gdy ktoś zostawia swój napój na kwadrans podczas balowania na parkiecie - wrzucenie jakiegoś świństwa do drinka to jest chwila, wystarczy odwrócenie głowy.
Gdyby człowiek na imprezie miał bez przerwiutki czas pilnować, by go nie zamordowali/okradli/zgwałcili, to mógłby równie dobrze nie iść, bo zamiast się bawić, będzie miał stresa jak memowa paranoiczna papuga. Kobiety niech idą w wyciągniętych swetrach (co, że się upocą, byle figury i cycków nie był widać), bez makijażu (malują się tylko prostytutki!), niech niczego nie piją, nie tańczą (biust grzesznie podskakuje), a niech nie umyją włosów, tak na wszelki. I żadnych szpilek, a nuż trafi się tam fetyszysta ładnie wyeksponowanych kostek.
Co ciekawe, nawet wtedy nie byłby bezpieczne, choćby wyzbyły się wszelkich grzesznych sygnałów wabiących niewinnych mężczyzn - wszak gwałciło się damy poobwijane w piętnaście warstw ubrań, niewiasty z północy zawinięte po nos w skóry zwierzęce, zakonnice w zamkniętych klasztorach, muzułmanki z burkami (nie wracała z bratem z zakupów, więc sama się prosiła!), i żadne zakrywanie biustu im nie pomogło. Lekiem na to jest nauczyć kontrolować mężczyzn swoją seksualność, i nic innego.
Z wyrazami szacunku
Kazik
Piętnaście minut – ostrzegł mnie cicho -bardzo bym nie chciała,żeby ktoś tak do mnie mówił.
OdpowiedzUsuńZ ojcem beznadzieja.
Proszę, przyprowadźcie go tutaj i namówcie, żeby zostawił komentarz z wyjaśnieniem, za co u diabła kocha tego control freaka - jakbym jakiegoś znała,na arkanie bym przywlokła.
Ja to przeczytałam pożyczone z biblioteki i jakoś tak..bezrefleksyjnie. Bez zachwytu,ale i bez wstrętu. Dopiero czytam to tu,zdanie po zdaniu i odkrywam,jakie to jest chore.
Chomik
NIE ROZPRASZAJCIE SIĘ , to jest myśl, która nawiedza mnie niemal przy każdym horrorze, a oni i tak zawsze się rozlezą. Inaczej nie moglibyśmy przez półtorej godziny oglądać jak bohaterowie są pojedynczo zżerani, siekani, mieleni i co tam jeszcze wyobraźnia podpowie. W przypadku zmierzchu nie moglibyśmy za to patrzeć jak nasza owieczka dobrowolnie idzie za mamusię pod topór, co ma nas przekonać, że jest kochającą córeczką i dobrym człowiekiem, co jest akurat kompletną nieprawdą niespójną z fabuła ni dudu
OdpowiedzUsuńTe sceny gdzie wszyscy Bellunię noszą powalają mnie na kolana, zwłaszcza gdy są to kobiety. Ja wiem, że dla wampirki Beleczka waży tyle co płatek śniegu, ale i tak wizualizując sobie obrazek drobniutkiej Ali taszczącej drugą babę pokładam się ze śmiechu. Zastanawiam się czy Stefa nie ma jakiegoś kompleksu na punkcie wagi, biorąc pod uwagę, że odchudziła swoje alter ego o jakieś 20 kilo,a do tego kto tylko może biegnie żeby ją ponosić.
OdpowiedzUsuńO, pardon, ale ja odchudzona o 20 kilo byłabym jeszcze gabarytów nie kwalifikujących mnie do dożywiania (a jakoś potwornie gruba nie jestem, w gruncie rzeczy mieszczę się w normie BMI). Steph odchudziła swojego awatara o przynajmniej dwa razy tyle :P
UsuńCo do sławetnego- bo miała taki dekolt to do ch..a wafla- mogę wyjść na ulicę z gołym zadem i nie ma prawa tknąć mnie nikt poza policją zakładającą kajdanki!!I basta!! A facet to nie tępe bydle bezmyślnie reagujące na bodźce, że można go tak usprawiedliwiać. Jeżeli takowym jest to należą mu się tylko cztery ściany i wspólny kibel z kolegą z pryczy niżej!
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności.
UsuńPozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Ja mogę wsiąść do pociągu z wypchanym portfelem wystającym z tylnej kieszeni spodni, a nikt nie ma prawa mnie okraść... tylko od iedy to przestępcy przestrzegają prawa?
UsuńOd nigdy, jak sądzę. Złym wyjściem jest jednak dopasowywać swoje zachowanie do ekscesów kieszonkowców i gwałcicieli.
UsuńPozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Jeśli to 'złe wyjście' zwiększy moje szanse na zachowanie portfela, nie będę go nazywał złym wyjściem.
UsuńTylko, że nie rozchodzi się o to czy gwałciciel zechce tego prawa przestrzegać bo nie ze chce z pewnością, a to, że nikt nie ma prawa zapytać mnie po fakcie jaki miałam dekolt bo nie ma to nic do rzeczy dopóki mówię "nie!".
UsuńTymczasem pyta się i tak już upokorzoną ofiarę jak była ubrana jakby to miało cokolwiek do sprawy. Nie ma! Mogła biegać w stroju Ewy i nie będzie to istotne. Istotne jest czy wyraziła sprzeciw i jak można złapać śmiecia, który to zrobił. Nie ma tu nic więcej do gadania. Unikanie mrocznych zaułków to jedno, a usprawiedliwianie bandziora bo w taki zaułek jednak wlazłam to inna kwestia.
UsuńAmre - możesz nazywać jak wolisz. Jeśli jednak ubieramy się skromnie, by nie prowokować gwałcicieli i chowamy drogie zegarki, by nie prowokować kieszonkowców, to potem płacimy haracze, by nie prowokować różnorakich Alfonsów Capone. Jeśli dopasowujemy się do przestępców, to ich działania zaczynają stanowić prawo.
UsuńNie wiem, gdzie widzisz pole do manewru. Dziewczyna ma prawo wyjść na ulicę ubrana tylko w stanik i majtki z napisem "eat me" - i nikt nie może jej tknąć, dopóki ona sobie tego nie zażyczy.
Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Napisałem ciut wyżej, ale powtórzę:
Usuń1. Powiedziałem mojej dziewczynie, że NIE mam czasu i NIE może do mnie wpaść. Dwadzieścia minut później stała na moim progu.
2. Zapytałem moją dziewczynę, czy odłożyć dla niej kawałek ciasta, które upiekła moja siostra. Powiedziała, że NIE, bo się odchudza. Gdy przyszła następnego dnia, była wielce zdumiona, że ciasta nie ma.
Znam moją dziewczynę na tyle, że teraz wiem, jak powiedzieć NIE żeby zrozumiała, że to znaczy NIE. Rozumiem też, kiedy jej NIE znaczy TAK. W większości przypadków - nadal zdarza mi się pomylić.
A w napisie "eat me" na majtkach widzę już wyraźne zaproszenie =.= no ale ja jestem facetem.
Nie, nie usprawiedliwiam przestępców. Ale o ile w pociągu widzę plakat 'pilnuj swojego bagażu', o tyle w żadnym barze czy klubie nie udało mi się zobaczyć plakatu 'pilnuj swojego drinka'.
Ależ oczywiście, że to robisz, tzn. tłumaczysz gwałcicieli. I jest to obrzydliwe. Jak ja uwielbiam takie obwinianie ofiary. Gwałciciel to gwałciciel, strój tu nie ma nic do rzeczy. Kobiety były wykorzystywane od zawsze, nawet wtedy kiedy nosiły 15 warstw ubrań i kołnierz do uszu.
UsuńZamiast mówić "Mężczyzno, nie gwałć", społeczeństwo (wybaczcie uogólnienie) mówi "Kobieto, nie daj się zgwałcić, niech on zgwałci inną".
Faceci nie mają bladego pojęcia, co to znaczy podświadomie zakładać dla własnego bezpieczeństwa, że każdy mężczyzna może ci zrobić krzywdę i pilnować się na każdym kroku, bo tam gdzieś może być jakaś świnia, która potraktuje twój dekolt jako przyzwolenie na bór wie co. Dlatego jak widzę takie teksty, to mnie krew zalewa.
Beige
Faceci również nie są Edziem Cullenem i nie czytają babom w myślach, żeby sprawdzić, kiedy jej 'nie naprawdę znaczy 'nie', Nie wiem, czy wy, drogie panie, wiecie, jak to jest - codziennie zastanawiać się, czy 'nie' właśnie usłyszane od partnera/ki znaczy 'nie', czy 'tak', mając doświadczenie w obie strony. A w kwestii 'zamiast'... czemu nie jedno i drugie?
UsuńKpisz czy o drogę pytasz?
Usuń"Nie" oznacza "nie" gdy... hmm, /ironia on/ no nie mam pomysłu /ironia off/ ktoś chce odejść? Odsuwa się? Wyrywa? walczy z Tobą albo usiłuje to robić, płacze, boi się?
Jeżeli to nie jest dla kogoś wyraźny sygnał, to jest z tym kimś coś wyraźnie nie w porządku.
Barra
Amre - ja też jestem facetem.
Usuń:)
A nie znasz facetów, którzy denerwują się przy grze komputerowej i wrzeszczą "co za gra! Nienawidzę jej!" i grają dalej? Ja znam. I co, to znaczy, że mogę sprzątnąć im portfel, bo jest zostawiony na wierzchu.
Poza tym - wybacz, ale chyba wysoko się cenisz, jeśli uważasz, że każda dziewczyna w prowokującym stroju jest tak ubrana właśnie dla Twoich objęć.
Teraz ja pozwolę sobie powtórzyć - jeśli dopasowujemy się do przestępców, to znaczy, że oni stanowią prawo.
Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Ależ właśnie dopasowujemy się i tak, przyznaj sam - częściej widzisz "nie kradnij" czy "nie daj się okraść"? W pociągu często widzę plakat "nie daj się okraść", a nigdy "nie okradaj współpasażerów".
UsuńNie właśnie dla moich, ale dla czyichś.
Barra: niestety, dziewczyny przyzwyczajają nas do tego, że co innego mówią, a co innego myślą.
Amre - odniesiesz się do większej części mojej wypowiedzi? Jak z tymi gamerami? Jak z tymi, którzy mówią "więcej nie piję", a potem chleją na umór? Czy sam nie miałeś kiedyś sytuacji, gdy Twoje "nie" znaczyło "tak"? Czy to w jakikolwiek sposób usprawiedliwiłoby napaść na Ciebie?
UsuńPozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Amre - zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie jesteś trollem. Jeśli nie, to Twoje widzenie świata jest przerażające.
UsuńPrzez pół roku mieszkałam w Hiszpanii. Będąc na plaży, miałam zwyczaj zostawiać swoje graty (plecak z kompletem dokumentów, pieniędzmi itp.) w wybranym miejscu, po czym udawać się na spacer wzdłuż brzegu - czasem nawet na odległość kilometra. Plaża była niestrzeżona, nie miałam towarzystwa. Nigdy nie zginął mi ani plecak, ani nic z jego zawartości.
Mój recenzent wrócił ostatnio z podróży służbowej z Kanady. Zwiedził tam tzw. najbezpieczniejsze miasto świata - ostatni przestępca został skazany 6 lat temu i odsiaduje 10-letni wyrok (przestępstwo? Ukradł turystce torebkę). Ludzie zostawiają tam domy otwarte na oścież i wychodzą do pracy, bo wiedzą, że nic im nie zginie.
To nie my mamy się dostosowywać do złodziei. To złodzieje mają się stosować do norm i zasad. Mam święte prawo łazić po ulicy goła z portfelem na szyi i jeżeli mówię NIE, to znaczy, że NIE MASZ PRAWA MNIE TKNĄĆ. Koniec kwestii.
Jeśli chodzi o argument "nie, czyli tak", który przedstawiłeś powyżej - gratuluję, możesz się zatrudnić jako profesjonalny adwokat przestępców seksualnych . Z takim podejściem zrobisz furorę.
Rada na przyszłość, gdybyś jednak miał problem z rozróżnieniem w czasie ewentualnego podrywu - jeżeli kobieta jest pod wpływem narkotyków lub ogłupiającej ilości alkoholu/wyrywa się/płacze/krzyczy/chce ci wydrapać oczy, to jest to równoznaczne z niezgodą na kontynuowanie amorów. Mam nadzieję, że pomogłam.
A tak swoją drogą - Ty też masz prawo wymagać od swojej dziewczyny, żeby w jasny i oczywisty sposób ustosunkowywała się do Twoich próśb i propozycji.
Maryboo
Ps. I naprawdę, prosiłabym o skończenie tego offtopu, bo zaczyna się robić co najmniej dziwnie i nieprzyjemnie.
WIerzyć mi się nie chce. Naprawdę - ktoś porównuje tu kradzież do gwałtu? Serio serio, jestem kobietą, która umie się bardzo skutecznie obronić i noszę to, co mi się podoba, a nie to, w czym ktoś nie zrobi mi krzywdy. Jednak gdybym miała możliwość wyboru: zostać okradzioną a zostać zgwałconą to bym się ani chwili nie zastanawiała.
UsuńGwałt jest jedną z najgorszych możliwych krzywd, które można zrobić drugiej osobie nie dlatego, że niesie ze sobą różne zdrowotne konsekwencje, ale dlatego, że przede wszystkim kaleczy psychikę - gwałciciel nie gwałci z powodu popędu seksualnego, ale z potrzeby dominacji i osoba zgwałcona to czuje. I czuć będzie bardzo długo. Dlatego nawet samo mówienie: "uważaj na siebie, nie daj się zgwałcić" przypomina, że żyjemy w społeczeństwie gwałtu, w kulturze przemocy i potrzeby ciągłej kontroli - bo niczym innym niż obsesyjną kontrolą jest przypominanie, żebyśmy nie wchodziły w ciemne uliczki, nie nosiły mini i dekoltów. I świadomie używam formy żeńskiej, ponieważ jest to przekaz skierowany li tylko do kobiet.
Znam takiego Twiharda. Mało tego - faceta. Mało tego - mojego byłego. Mało tego! - ON KOCHA EDWARDA. Całkiem dosłownie, bo z tego, co wiem, to obecnie zmienił orientację. W każdym razie, jego uwielbienie dla tego buca wtedy wprawiało mnie w stupor, a teraz, im bardziej się wczytuję w analizy, tym bardziej widzę, że ten dupek usilnie się upodabniał do swego idola. Przysłałabym go tu, gdyby nie fakt, że nie mam najmniejszej ochoty kontaktować się z tym człowiekiem - uwierzcie, czytać o Edku a ZNAĆ kogoś, kto jest kropka w kropkę taki sam (minus śliczna buźka), to dwie zupełnie różne rzeczy.
OdpowiedzUsuńGosh chyba potrzebujesz jakiejś terapii, to horror co opowiadasz:P
UsuńChryste Panie, współczuję. Powinni Ci naprawdę terapię zafundować... A temu kolesiowi - cóż, nie mam pomysłu nawet.
UsuńKtoś zaproponował Intruza, ale autorka nie wyraziła chęci, może jednak zatęskni;). Nie czytałam Intruza (Zmierzchu zresztą całego też- to było ponad moje siły), ale widziałam film, który powala niespójnością (a zakładam że scenarzysta zrobił co mógł), więc myślę, że też może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńMam pewną teorię spiskową ;). Autorka bloga jest kryptotwihardem. Zobaczcie ile osób zmusiła poniekąd do przeczytania tej książki, a niektórych nawet do przeczytania powtórnego ;)
OdpowiedzUsuńAutorKI bloga nie zachęcają do czytania całości, tylko fragmentów, bo większość wycinają. Ale teoria ciekawa ;)
UsuńDziewczyny, czemu Wy właściwie tak faworyzujecie tego całego Emmetta? Nie bardzo rozumiem, czym on się tak pozytywnie wyróżnia. Swoją drogą, zgooglowałam sobie, jak on w filmie wygląda i wyskoczyło mi mnóstwo zdjęć jakichś niedorobionych, paskudnych lalek. Chyba tylko ilustracje wydawnictwa Greg przebijają brzydotą wampiry z filmowych plakatów.
OdpowiedzUsuńMelomanka
Nie dziewczyny, to ja ;)
UsuńA Emmetta lubię, ponieważ:
1) W przeciwieństwie do swego brata, nie ucieka z podkulonym ogonem gdy napotka na swej drodze niebezpieczeństwo, lecz dzielnie staje mu naprzeciw. W celu dalszych detali polecam udać się do Urban Dictionary i wpisać hasło baddass - sama esencja najsilniejszego z Cullenów.
2) W przeciwieństwie do swojego brata, w sytuacji zagrożenia nie zachowuje się jak troglodyta, jest spokojny i przyjacielski w stosunku do Belli
3) Jako jedyny w rodzinie posiada poczucie humoru
4) Jest w nim (a także w filmowym wykonaniu pana Lutza) coś uroczo zadziornego i sympatycznego
5) Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe cechy (które są wszak jedynie zarysowane przez Stefę; jeszcze by, nie daj boru, jakiś inny samiec wyprzedził Edzia w kategorii najwspanialszego mężczyzny w sadze), uważam, że gdyby tę postać wziął na warsztat porządny pisarz, mógłby powstać naprawdę fajny, pełnowymiarowy charakter (patrz: Brygada N).
Maryboo
Ps. No dobrze, jest jeszcze 6) - Growing Up Cullen ;)
Open the door open the door (to skanduje tłum przed drzwiami do następnego rozdziału)
OdpowiedzUsuńSpójrzcie na to: http://www.webook.pl/b-42291,O_brzasku.html
OdpowiedzUsuńNie wiem, ile w tym prawdy, ale jeśli to zostanie wydane, będziemy mieli kolejne analizy.
Fuck. Wiedziałam, że Stefa nie popuści swoim pluszowym misiom o.o
UsuńWow! Cała intryga wali się od samego początku - Alice powinna przewidzieć, że ktoś będzie chciał porwać Renesmee, albo chociaż zobaczyć gdzie ją ukryli. Bull shit.
OdpowiedzUsuńAle na analizy może być całkiem niezły materiał. Tylko trochę tytuły mogą się gryźć. ;)
Muszę Ci serdecznie podziękować za najwspanialsze analizy pod słońcem! Wciągnęłam w to swoich znajomych i oni również nie żałują! To, jak przelewasz swoje myśli na papier (na monitor) jest czystą zajebistością.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
"NIC nie denerwuje mnie w tej abominacji bardziej"
OdpowiedzUsuńHej, lubię Wasze analizy, zwykle zgadzam się z co najmniej 90% tekstu. Ale nie znoszę, jak z lubością nadużywacie słowa "abominacja. Raz czy dwa można go użyć, ale potem to się robi niezwykle pretensjonalne.
A plan wampirów jest rzeczywiście bezdennie głupi. I te istoty śmią wytykać ludziom "nędzne zmysły i umysł", gdy same są banda przygłupów? Ale bezczelność.