*prycha*
Wygląda na to, że Stefci udaje się raz na ruski rok wymyślić
tytuł adekwatny do zawartości rozdziału.
Dzisiejszy
odcinek rozpoczynamy w momencie powrotu panny Swan z targu
niewolników, gdzie udało jej się przyuważyć bardzo obiecująco
zapowiadający się okaz.
Powiedziałam Charliemu, że mam dużo zadane nie chcę nic jeść. Oglądał właśnie jakiś super ważny dla siebie mecz koszykówki – nie miałam oczywiście pojęcia, co w tym sporcie może być fascynującego – więc nic dziwnego, że nie zwrócił uwagi na zmianę moim głosie czy wyrazie twarzy.
Primo:
Od kiedy to Charlie ogląda koszykówkę? Do tej pory wyrażał
zainteresowanie wyłącznie piłką nożną, baseballem i
wędkowaniem. Ale rozumiem, rozumiem – to w końcu Mężczyzna, a
Mężczyźni lubią Męskie Rozrywki, takie jak sport. Każdy rodzaj
sportu.
Secundo:
Ja też nie przepadam za oglądaniem wszelakich meczy, mogłabym więc
poczuć tu pewną więź z Bellą – mogłabym, gdyby nie fakt, że
ta mameja zdaje się programowo nie cierpieć WSZYSTKIEGO, co tylko
staje na jej drodze.
Tertio:
Jestem rozdarta – czy to miała być próba okazania, jakim
niewrażliwym klocem jest pan komendant? Jeśli tak, to bardzo mi
przykro, ale nic z tego, bo jak do tej pory nie mamy żadnego dowodu,
iż Belka jest zdenerwowana/zapłakana/wymagająca rodzicielskiej
interwencji.
Głupota:
+2
Bitch:
+1
Drzwi do swojego pokoju zamknęłam za sobą na klucz, po czym z czeluści biurka wygrzebałam stare słuchawki i podłączyłam je do przenośnego odtwarzacza CD. Z płyt wybrałam tę, którą Phil kupił mi na gwiazdkę. Był to album jego ulubionego zespołu – trochę za dużo basu i wrzasków jak na mój gust. Położyłam się na łóżku wcisnęłam „play” i podkręciłam głośność tak, że hałas aż ranił. Zamknęłam oczy, ale nadal przeszkadzało mi dzienne światło, więc zakryłam sobie górną połowę twarzy poduszką.
Angst:
+ 10
Bo wszyscy wiemy,
że nie chodzi o zwykły brak żaluzji.
Całą swoją uwagę skoncentrowałam na muzyce. Próbowałam wychwycić wszystkie słowa tekstów piosenek i zanalizować skomplikowane rytmy perkusji. Przesłuchując płytę po raz trzeci, znałam już na pamięć wszystkie refreny. Doszłam też do wniosku, że album zyskuje przy bliższym poznaniu. Obiecałam sobie podziękować Philowi przy najbliższej okazji.
Zastanawiacie się
może, dlaczego nigdzie nie pada nazwa owego tajemniczego zespołu?
Oto rozwiązanie zagadki:
Q:What CD is Bella listening to in Chapter Seven?A: I took that information out because I wasn't sure how long it was going to take to get Twilight published. If it took ten years, would the band still be cool, or would it be embarrassing? Lucky for me, it didn't take that long, and the band is still quite cool (in my eyes, at least). Bella is listening to Linkin Park. As I am at this very moment.(Źródło: http://stepheniemeyer.com/twilight_faq.html#cd)
Nic to, że
wydanie powieści za dziesięć lat nie zmieniłoby faktu, iż akcja
książki rozgrywa się w 2005 roku, w związku z czym logicznym
jest, iż Belka słucha tego, co jest w owym czasie na topie; nie
możemy pozwolić, żeby przyszłe pokolenia wytykały Stefie brak
znajomości najnowszych trendów muzycznych!
Głupota:
+ 20
Belcia daje się
porwać (nie do końca) słodkim dźwiękom muzyki, a kiedy ponownie
otwiera oczy:
Otaczało mnie zielonkawe światło przybrzeżnego lasu. Słyszałam, jak fale oceanu rozbijają się nieopodal o skały, i wiedziałam, że jest wyjdę na plażę, zobaczę na powrót słońce. Chciałam już podążyć za tym kojącym dźwiękiem, gdy wtem zjawił się Jacob Black, chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć ku najmroczniejszej części boru.
– Jacob? Czy coś się stało? – spytałam.
Twarz miał wykrzywioną strachem. Mocował się ze mną, starając się przełamać mój opór, bo nie miałam zamiaru wchodzić w ciemny gąszcz.
– Biegnij, Bello! Musisz uciekać! – szepnął zatrwożony.
– Tędy, Bello! – Rozpoznałam głos Mike’a.
Dochodził z głębi lasu, choć jego samego nie było widać.
– Ale dlaczego? O co chodzi? – Nadal wyrywałam się w stronę słońca.
Nagle Jacob rozluźnił uścisk, jęknął głośno i wstrząsany dreszczami padł na ściółkę.
– Och! - krzyknęłam przerażona, ale po chłopaku nie było już śladu. Zamiast niego leżał przede mną wielki wilk o czarnych oczach. Zwierzę skierowało pysk w stronę wybrzeża i najeżyło się. Spomiędzy obnażonych kłów wydobył się niski charkot.
– Bello, uciekaj! – zawołał znowu Mike gdzieś z tyłu, nie odwróciłam się jednak. Jak zaczarowana przyglądałam się zbliżającemu się od plaży światłu. Zza drzew wyszedł Edward. Jego skóra jarzyła się delikatnie, oczy były groźne i czarne jak noc. Kiedy skinął na mnie, wilk u mych stóp zawarczał ostrzegawczo.
Zrobiłam krok do przodu. Edward się uśmiechnął. Miał ostre, spiczasto zakończone zęby.
– Zaufaj mi – zamruczał przyjaźnie.
Zrobiłam kolejny krok. Wilk poderwał się znienacka i rzucił na wampira, celując w jego szyję.
– Nie! – krzyknęłam, podnosząc się raptownie do pozycji siedzącej.
Tkwiące nadal w moich uszach słuchawki pociągnęły za sobą odtwarzacz CD, który spadł z hukiem ze stolika nocnego na drewnianą podłogę.
„I ty możesz
zostać Nostradamusem” - kurs instruktażowy; wyd. Glitter&Sparkle,
cena: 29,99.
Szczerze mówiąc,
ten fragment jest tak niesamowicie głupi, ze nawet nie mam siły się
z niego naśmiewać. Pomijając już fakt, iż Belcia najwyraźniej
jest prorokiem, skoro rozwiązania wszelakich konfliktów manifestują
się u niej poprzez sny – wiecie, jak nazywa się tego rodzaju
zabieg literacki?
LENISTWO.
Meyer tak bardzo
pali się, by wreszcie zacząć pisać o tym, co naprawdę ją
interesuje – sparkleniu, klacie Edzia i toksycznej relacji między
psychopatą i socjopatką – że nie ma cierpliwości, by rozwikłać
wątek sił nadnaturalnych w jakikolwiek logiczny, spójny i
zajmujący sposób. Jak do tej pory niezwykłe zachowanie Warda było
jedyną osią fabularną tej książki...I jak widzimy powyżej,
tajemnica została rozwiązana nim dobrnęliśmy do połowy
„Zmierzchu”.
...Tak borem a
prawdą, ciężko mówić o jakiejkolwiek tajemnicy, skoro
streszczenie na tylnej okładce oryginalnego Tłajlajta wygląda tak:
(Nie mogę się
doczekać, aż dojedziemy z analizami do tego fragmentu. Och, to
będzie prawdziwa orgia dla krytyka).
Podsumowując?
Autorce znudziło się kreowanie atmosfery zagrożenia, w związku z
czym radośnie podaje nam gotowe rozwiązanie na tacy i naiwnie
wierzy, że czytelnik nie poczuje się urażony byciem traktowanym
jak idiota.
Ja jestem urażona.
Zaczęłam pisać
pierwszego bloga w wieku około trzynastu lat i uwierzcie mi na słowo
– prorocze majaki mojej bohaterki (będącej, notabene,
stuprocentową Mary Sue) były jakieś osiemdziesiąt razy
subtelniejsze od tego, co zaserwowała nam SMeyer.
Lenistwo:
+ 500
Wytrącona z
równowagi ewidentnym spoilerem dalszej fabuły książki, Bella
postanawia...przeprowadzić research dotyczący wampirów.
Trzymajcie się
mocno krzeseł, kochani.
...Nie, chwila,
moment. Właściwie miałam pominąć ten fragment w analizie, ale
doszłam do wniosku, że musicie to zobaczyć:
Korzystanie z internetu w Forks było męczarnią. Modem miał już swoje lata, a darmowy pakiet usług standardem znacznie odbiegał od normy. Samo łączenie się z siecią ciągnęło się bez końca. Postanowiłam w tym czasie zjeść miskę płatków z mlekiem.
Jadłam powoli, dokładnie przeżuwając każdy kęs. Skończywszy posiłek, umyłam miskę i łyżkę, wytarłam je ścierką i odłożyłam na miejsce. Powlokłam się na górę jak na stracenie. Zanim zasiadłam przed komputerem, podniosłam z podłogi odtwarzacz CD i postawiłam go na samym środku stolika, a słuchawki schowałam w szufladzie biurka. Włączyłam tę samą płytę, co wczoraj, tym razem ciszej, tylko jako tło.
Fascynujące,
nieprawdaż? Tego typu wtrętów z rzyci jest w tej serii od groma –
pomijamy je z Beige w naszych postach, ponieważ chcemy oszczędzić
wam czytelniczych mąk. Postanowiłam jednak zacytować ten paragraf,
aby pokazać, jak bardzo przeciwna naturze jest Stefa – tysiące
drzew musiały oddać życie, aby (anty)fani na całym świecie mogli
zostać poinformowani o tym, iż panna Swan ma zwyczaj wycierać
mokre naczynia.
Zbędność:
+ 50
Nuda:
+ 25
Czas rozpocząć
poszukiwania! Aby uczynić moje wypociny ciekawszymi, zamierzam
czynić dokładnie te same kroki co nasza bohaterka i raportować wam
rezultaty.
Z westchnieniem spojrzałam wreszcie na ekran. Wypełniały je rzecz jasna, automatycznie otwierające się okna reklamowe. Zajęłam miejsce przy biurku i zaczęłam je wszystkie zamykać. W końcu mogłam wejść na stronę swojej ulubionej wyszukiwarki. Pozbyłam się kilku kolejnych natrętnych reklam, wpisałam jedno jedyne słowo „Wampiry”.
Po dłuższej chwili na ekranie wyświetliły się rezultaty poszukiwań. Większość z nich nadawała się do kosza. Było tam wszystko – od filmów i programów telewizyjnych po RPG, alternatyw metal i kosmetyki do makijażu dla fanów Marilyna Mansona.
Używam
Googli. Po wpisaniu do wyszukiwarki 'Vampires', na pierwszej stronie
ukazały mi się linki do:
- hasła z Wikipedii
- tekstu piosenki zespołu Theatres des Vampires
- filmu z 1998 o tym samym tytule
- strony poświęconej „Zmierzchowi”
- Twilight Wiki
- pięciu różnych stron poświęconych wampirom.
Skupmy się na ostatnim punkcie.
Przyjrzałam się pobieżnie każdej z nich – wszystkie mogłyby
uchodzić za całkiem porządne kompendium wiedzy z dziedziny
krwiopijców, zwłaszcza dla takiego laika, jakim jest Bella.
Moje pytanie brzmi: jakim cudem Belka
znalazła odnośnik do strony poświęconej makijażowi na Halloween,
ale nie odnalazła niczego związanego stricte z wampirzymi legendami
i podaniami? Nieważne, ile lat temu i z jakiej przeglądarki
korzystała – to po prostu nie ma najmniejszego sensu.
Głupota: + 100
Okazuje się
jednak, że Stefa nieprzypadkowo walnęła takiego babola:
Jedna ze stron wydala mi się jednak obiecująca – nazywała się „Wampiry od A do Z”.
Czekałam cierpliwie, aż się otworzy, kasując metodycznie kolejne reklamy. W końcu ściągnęła się w całości. Wyglądała skromnie, akademicko – czarna czcionka na białym tle.
Niespodzianka
– ta strona istnieje naprawdę. I...jest dosyć uboga w treść. To
po prostu encyklopedyczny spis różnych rodzajów wąpierzy.
Oczywiście, takie źródło informacji też jest bardzo przydatne w
researchu, ale czy nie lepiej byłoby dowiedzieć się czegoś także
o historii, mitach i legendach dotyczących tych istot? Bella
ewidentnie nie ma żadnej wiedzy w tej dziedzinie, więc tym bardziej
powinna zainteresować się całościowym obrazem. Cóż, może Meyer
po prostu nie lubi Wikipedii.
...Patrząc
na liczbę punktów w kategorii „głupota” w naszych analizach
możemy to nawet przyjąć za pewnik.
Głupota:
+ 25
Resztę strony głównej zajmowała alfabetyczna lista wszystkich podań o wampirach z całego świata. Kliknęłam najpierw na hasło Danag.
Mogłaś co
najwyżej kliknąć w odnośnik 'C-D'; pojedyncze gatunki nie mają
swoich własnych linków. Stefciu, ładnie to tak kłamać?
Głupota:
+ 5
Belcia przegląda
poszczególne hasła i żali się, że przedstawione tam stworzenia
niezbyt przypominają Hollywoodzkie wampiry. Cóż, biorąc pod uwagę
że Cullenowie też nie wyglądają jak krewni Nosferatu, nie bardzo
rozumiem, dlaczego tak bardzo wyprowadza ją to z równowagi.
Zaledwie trzy hasła tak naprawdę przykuły moją uwagę o rumuńskim Varacolaci, potężnej istocie, która przybierała postać pięknego, bladego mężczyzny; o słowackim Nelapsi, obdarzonym taką zręcznością i siłą, że potrafił zmasakrować całą wioskę w ciągu godziny i wreszcie o Stregoni benefici.
No
i się zaczyna.
O tym ostatnim było tylko jedno zdanie: „Stregoni benefici – wampir włoski, ponoć stojący po stronie dobra, śmiertelny wróg wszystkich złych wampirów”.
Mam pewien problem z powyższym cytatem.
Jeżeli wejdziecie na wyżej
zalinkowaną stronę, przekonacie się, że tym razem Stefcia mówi
prawdę – znajduje się tam dokładnie taki opis. Problem w tym, że
gdy wrzucimy „Stregoni benefici” do Gugla...wyświetlają się
nam wyłącznie strony związane z Tłajlajtem. Mało tego – Ciocia Wiki
wyraźnie podaje, jakoby owym wampirem był w rzeczywistości
Carlisle z czasów przebywania w Volterze.
Więc jakim cudem to hasło znalazło
się pomiędzy innymi, ściśle związanymi z podaniami będącymi
obecnymi w światowej kulturze od setek lat?
Ciekawa jestem reakcji SMeyer, gdyby
ktoś jej powiedział, że ten krótki akapit zaintrygował mnie
bardziej niż wszystkie cztery tomy serii razem wzięte.
…
A tak swoją drogą...Naprawdę nie
istniał jeszcze bardziej infantylny sposób na opisanie tego
wąpierza?
Czytając, próbowałam porównywać poszczególne opisy wampirów z tym, co już o nich niby wiedziałam. Według Jacoba Zimni Ludzie byli nieśmiertelni, pili krew, mieli chłodną skórę i występowali przeciwko wilkołakom. Z moich własnych obserwacji wynikało z kolei, że istoty te są nadludzko piękne, silne i szybkie, mają bladą cerę, a ich oczy potrafią zmieniać barwę. Niestety, żaden z mitów nie wspominał choćby o kilku z tych cech naraz.
Nie zgadzało się coś jeszcze. Zarówno w znanych mi horrorach, jak i w wielu podaniach z internetu, wampiry nie mogły przebywać na słońcu, które spalało je na popiół. Dnie spędzały śpiąc w trumnach, a wychodziły po zmroku.
Ekhm...widzisz,
skarbie, mity mają to do siebie, że nie należy traktować ich jak
haseł z encyklopedii – wskazuje na to sama nazwa:
Mit (stgr. μῦθος mythos) myśl, zamysł, temat rozmowy, opowieść, baśń (źródło: Wikipedia)
No
i na logikę – dlaczego niby miałabyś znaleźć dokładny opis
Cullenów pośród zbioru ludowych podań? Gdyby tak było,
musielibyśmy przyjąć, że WSZYSTKIE wymienione na stronie gatunki
rzeczywiście istnieją i żyją wśród nas – co, jeśli chcecie
znać moje zdanie, jest dosyć niepokojącym konceptem.
Głupota:
+25
Zdenerwowana wyłączyłam jednym ruchem komputer, nie zawracając sobie głowy wyjściem z programu jak należy. Oprócz irytacji czułam także zażenowanie. Co za głupota. Niedzielny poranek, a ja szukam informacji o wampirach. Co mi strzeliło o głowy? Doszłam do wniosku, że winowajcą jest nieszczęsne Forks, a może i cały półwysep Olympic.
-Uff! Mało
brakowało – Bella otarła krople potu z czoła. - Jeszcze chwila,
a przemieniłabym się w interesującą postać, wykazującą chęć
poszerzania horyzontów poznawczych! Na szczęście niebezpieczeństwo
zażegnane; mogę bez przeszkód wrócić do narzekania na
otoczenie.
Głupota:
+ 10
Belcia musi
ochłonąć po...eee...męczącym internetowym researchu?, w związku
z czym udaje się na spacer do lasu.
Po pierwsze, musiałam podjąć decyzję, czy to, co Jacob opowiadał o Cullenach, może być prawdą.
Mój umysł nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Rodzina wampirów – to brzmiało tak idiotycznie. Ale jeśli nie to, to co? Nie dało się na przykład wytłumaczyć racjonalnie, w jaki sposób Edward uratował mi życie. A co z nadludzką siłą i urodą, bladą skórą, szybkim przemieszczaniem czy oczami zmieniającym barwę z czarnych na złote i z powrotem? Stopniowo przypomniałam sobie coraz więcej szczegółów: rodzeństwo poruszało się z niebywałym wdziękiem i chyba nigdy nie jadało.
Nie, nie czepiam
się tego fragmentu jako takiego; Belka wykazuje tu (jakże rzadkie u
niej) oznaki logicznego myślenia. Bardziej frapuje mnie coś innego,
a mianowicie – jakim cudem NIKT poza panną Swan nie odkrył, że
coś jest nie halo z rodziną doktora?
Przeanalizujmy
fakty. Przeciętny mieszkaniec Forks wie, iż:
- Rodzinę Cullenów tworzy siedem osób, z czego dwie najstarsze – Carlisle i Esme - mają plus minus trzydzieści lat; pozostali, uchodzący za dzieci w/w pary, są w ogólniaku i mimo bycia adoptowanym rodzeństwem, tworzą romantycznie zaangażowane pary.
- Mimo braku pokrewieństwa wszyscy wyglądają jednakowo.
- Dzieciaki nigdy nie jedzą niczego na stołówce, nie chodzą na wf i trzymają się wyłącznie w swoim gronie.
- Cała rodzina udaje się na biwak za każdym razem, gdy na niebie pokaże się słońce; oznacza to, że Carlisle regularnie opuszcza pracę, a młodsze pokolenie – szkołę.
- Mimo bycia lekarzem pierwszego kontaktu i jedyną osobą pracującą na swą familię, Carlisle'a stać na posiadanie wypasionego domu, czterech samochodów i szafy pełnej designerskich ciuchów.
- Oczy Cullenów regularnie zmieniają barwę ze złotej na czarną i na odwrót; procesowi temu towarzyszy pojawianie się/zanikanie fioletowych worów.
- Cullenowie są lodowato zimni.
Szybkości i siły nie wliczam –
załóżmy, że nikt poza nasza protagonistką nie miał szans
zauważyć tych akurat cech u naszych meyepirów.
Wniosek? IQ ludzi z Widelców wynosi w
sumie około sześciu punktów.
Nie chodzi mi o to, żeby na widok
Edzia i spółki każdy mieszkaniec stanu Waszyngton leciał co tchu
po krucyfiks i święconą wodę; ostatecznie, większość ludzkości
jest raczej sceptycznie nastawiona do wszystkich teorii związanych
ze zjawiskami nadnaturalnymi. Ale jakim cudem Bella jest JEDYNĄ
osobą, która zdołała zauważyć, że zachowanie Cullenów
wykracza daleko poza bycie ekscentrykami? Zwłaszcza, że mieszkają
w Forks już od dobrych kilku lat!
Wiem, o co chodziło Meyer- chciała
ukazać, jak bardzo niezwykłym płatkiem śniegu jest nasza heroina,
skoro zdołała sama (tak, wiem, że całą robotę odwalili za nią
Jacob i prorocza mara) połączyć kropki i rozwikłać zagadkę.
Problem w tym, że takie rozwiązanie nie czyni jej inteligentną –
wskazuje raczej na to, że reszta uniwersum 'Zmierzchu” jest,
eufemistycznie rzecz ujmując, niezbyt lotna.
Głupota: + 75
A on sam? Czasami mówił z dziwną, jakby przedwojenną intonacją, potrafił też użyć jakiegoś słowa czy zwrotu rodem ze stuletniej powieści, a nie licealnej klasy w dwudziestym pierwszym wieku.
Pierwsze
słyszę. Powiem więcej – w następnych rozdziałach przekonamy
się, że pani Urban odwaliła lepszą robotę w
„postarzaniu” co poniektórych kwestii Eda, niż sama autorka.
Głupota:
+ 5
Kiedy badaliśmy grupy krwi, poszedł na wagary. Zanim zgodził się pojechać ze mną na wycieczkę nad morze, spytał, dokąd się wybieramy, i dopiero wtedy odmówił. Potrafił czytać innym ludziom w myślach – to znaczy wszystkim oprócz mnie. Twierdził, że jest groźny.
- Zdanie nr 1 – punkt dla ciebie.
- Zdanie nr 2 – patrz wyżej.
- Zdanie nr 3 - …...........
ŻE
CO PROSZĘ???
Meyer – jak do
tej pory nie mieliśmy ŻADNEGO dowodu na to, że McSparkle potrafi
czytać myśli – a co dopiero, że Belcia jest odporna na jego moc!
To już nawet nie jest tzw. foreshadowing – to ewidentne
opierniczanie się edytora tej abominacji!!!
Głupota:
+ 75
- Zdanie nr 4 – to świadczy jedynie o tym, że jest psychopatą.
Czyżby Cullenowie naprawdę byli wampirami?
Cóż, czymś z pewnością byli.
Paulo Coelho.
No bo dajcie
spokój – jak inaczej można w ogóle podsumować te brednie?
Głupota:
+ 50
Pozostawało jeszcze jednak drugie, najważniejsze pytanie – co zrobię, jeśli Edward naprawdę jest wampirem?
Przerażała mnie ta możliwość. Edward wampirem. Co począć? Przede wszystkim wiedziałam, że nie powinnam tego rozgłaszać. Mnie samej trudno było w to wszystko uwierzyć. Jak nic, ktoś życzliwy wsadziłby mnie do domu wariatów.
Pozostawało, więc wziąć sobie do serca radę Edwarda: pójść po rozum do głowy i zacząć unikać go za wszelką cenę. Zachowywać się odtąd tak, jakby nie istniał. Podczas lekcji biologii udawać, że dzieli nas mur. Odwołać nasz wspólny wyjazd do Seattle. Powiedzieć mu żeby zostawił mnie w spokoju – tym razem jak najbardziej na serio.
O_O
Ja...Nie wiem co
powiedzieć. To najbardziej rozsądny akapit w całej sadze. Trwaj
chwilo, jesteś piękna...
Gdy zaczęłam sobie wyobrażać, jak to będzie, żal ścisnął mi serce. Na szczęście, w tym samym momencie, przyszła mi do głowy pewna myśl.
Edward może i był niebezpieczny, ale do tej pory mnie nie skrzywdził. Wręcz przeciwnie – gdyby nie on, auto Tylera zgniotłoby mnie na miazgę. W dodatku zareagował tak błyskawicznie, że mogło to być z jego strony odruchowe. Czy mógł być taki zły, przekonywałam siebie samą, skoro miał odruch ratowania życia? Pytanie to pozostawało na razie bez odpowiedzi.
A można by
pomyśleć, że skoro mieszkam w Łódzkiem, to będę pamiętać o
starej, dobrej bajce...
Głupota:
+ 600
Poza tym byłam głęboko przekonana – co ostatnimi czasy zdarzało mi się rzadko – że złowrogi Edward z koszmaru nie był prawdziwym Edwardem, a jedynie reakcją na rewelacje Jacoba. Co więcej, gdy ten niby – Edward, a więc ucieleśnienie mojego lęku przed wampirami, został we śnie zaatakowany przez wilka, krzyknęłam: „nie”, bo to o niego się bałam, a nie o zwierzę. Stał tam z obnażonymi, ostrymi zębami, a ja mimo to drżałam o jego życie. Taka była prawda o moich uczuciach. Nie wiedziałam, czy w ogóle mam jakiś wybór. Znałam prawdę – jeśli to rzeczywiście była prawda – ale nic więcej nie mogłam zrobić. Wystarczyło, że pomyślałam o nim: o jego głosie, jego hipnotycznym spojrzeniu, atletycznej sile jego osobowości... Niczego tak bardzo nie chciałam jak tego, by z nim być.
No to jeszcze raz:
Głupota:
+ 1000
Okazuje się, że
zalecana przez wszystkich psychologów konfrontacja z własnymi
uczuciami zakończyła się sukcesem – Bella wraca do domu i bez
problemu skupia się nad zadaniem domowym.
Poniekąd mnie to nie zdziwiło, taka byłam od zawsze. Podejmując decyzje, okropnie się męczyłam, ale kiedy zostały podjęte, ogarniał mnie spokój i zaczynałam po prostu działać według planu, szczęśliwa, że najgorsze mam już za sobą. Czasami, rzecz jasna, pozostawało przygnębienie – tak jak wtedy, gdy postanowiłam przyjechać do Forks – ale było to lepsze niż ciągle rozpatrywanie różnych opcji.
Tym razem pogodzenie się z podjętą decyzją poszło łatwo. Niebezpiecznie łatwo.
…Z jaką
decyzją, u diabła? Chodzi ci o to, że postanowiłaś jak ostatni
muł nagabywać tego psychopatę? Uwierz mi, skarbie – nie masz się
z czego radować.
Głupota:
+ 25
Belka kładzie się
spać, a gdy wstaje rano wita ją słoneczko sunące po błękitnym
niebie. Nawet średnio inteligenty szympans domyśliłby się, co
oznacza ów twist fabularny, ale ciii – nie róbmy przykrości
Stefie, widać, że biedaczka bardzo się stara.
Bella idzie na
śniadanie i – wierzcie lub nie – komplementuje w myślach
młodzieńczy uśmiech Charliego, Bella zjada śniadanie, Bella
dociera do szkoły i przegląda podręcznik do trygonometrii...
Mam wrażenie, że
przy nadawaniu tej analizie jako-tako interesującego kształtu i
wywalaniu wszelkich głupot męczę się znaczniej bardziej niż
stefciowy edytor-widmo.
Zbędność:
+ 5
Nuda:
+ 20
Do panny Swan
podbiega jej wierny podnóżek:
– Co porabiałaś wczoraj? – Wydał mi się odrobinę zbyt zaborczy.
– Głównie pisałam wypracowanie.
(...)
-A o czym piszesz?
– Sprawdzam, czy Szekspir nie był mizoginem, analizując sposób w jaki przedstawia postacie kobiece.
Mike spojrzał na mnie tak, jakbym przemówiła po łacinie.
Robienie z postaci
drugoplanowych idiotów w celu zaznaczenia wyjątkowości swojego
awatara – odhaczone.
Bitch:
+ 5
– Zamierzałem cię gdzieś zaprosić.
– Hę? - Zupełnie mnie zaskoczył. Dlaczego nie mógł zachować się jak kolega? Ostatnio robił się coraz śmielszy i tylko mnie to krępowało.
– Wiesz, moglibyśmy zjeść razem kolację, czy coś. Wypracowanie zdążę napisać później.
– Mike... – Znalazłam się w kłopotliwej sytuacji. – To chyba nie najlepszy pomysł.
Zasmucił się.
– Czemu? – Spojrzał na mnie podejrzliwie. Przed oczami stanął mi Edward. Ciekawe, czy i Mike właśnie o nim pomyślał.
– Sądzę, że... Tylko nikomu tego nie mów, bo zostanie z ciebie krwawa miazga! – postraszyłam. – Sądzę, że nie byłoby to fair w stosunku do Jessiki.
…
Bello. Słoneczko.
Kwiatuszku. Kurczaczku.
JEŚLI NIE MASZ
OCHOTY SPOTYKAĆ SIĘ Z NEWTONEM, PO PROSTU GO O TYM POINFORMUJ.
Naprawdę, co w
tym takiego trudnego? Nie czujesz się zaangażowana emocjonalnie?
Masz do tego pełne prawo. Zamiast traktować Jessicę jako koło
ratunkowe, DELIKATNIE wytłumacz delikwentowi, że jest dla ciebie
tylko kolegą – oszczędzisz tym samym wam obojgu wiele zgryzoty.
Bitch:
+ 15
Głupota:
+ 20
Teraz to ja go zaskoczyłam. Taka możliwość najwyraźniej nie przyszła mu do głowy.
– Jessiki?
– Ślepy jesteś czy co?
– Och – wydukał oszołomiony.
Zdecydowałam, że czas na mnie i zaczęłam się pakować.
– Zaraz zacznie się lekcja – oświadczyłam. – Nie chcę się znowu spóźnić.
Poszliśmy razem, Mike pogrążony w myślach. Miałam nadzieje, że wyciągnie właściwe wnioski, kiedy spotkałam Jessicę na trygonometrii, tryskała wprost entuzjazmem. Po południu jechała z Angelą i Lauren do Port Angeles po sukienki na bal i namawiała mnie, żebym zabrała się z nimi.
Cóż, wygląda na
to, że Mike wreszcie uświadomił sobie, że jest zaledwie
pięćdziesięcioplanową postacią w tym uniwersum i nie może
liczyć na nic więcej poza resztkami w postaci pseudo przyjaciółek
Mary Sue. Nie łam się, stary – im dalej od centrum wydarzeń, tym
lepiej dla ciebie, zaufaj mi.
Belka
nie wie, czy zgodzić się na propozycję koleżanki – nie lubi
wszak Lauren (która jest w tym tomie sztandarową Scary Sue, czytaj
– postacią, która zdaje sobie sprawę z idiotyzmu głównej
bohaterki i nie boi się wyrażać swoich uwag na głos), a poza tym
liczy na małe rendez-vous z pewnym rudzielcem.
Powiedziałam Jessice, że najpierw muszę porozmawiać z tatą.
...Rozumiem,
że gdybyś miała ochotę wyskoczyć do Port Angeles, twój ojciec
nie miałby nic do gadania?
Zła
córka: + 15
Belcia pędzi na
stołówkę aby zobaczyć się ze swym stalkerem, a tam...
Jak zwykle zerknęłam na stolik Cullenów i zmartwiałam. Nikogo przy nim nie było. Podłamana zaczęłam przeszukiwać wzrokiem stołówkę – była jeszcze szansa, że usiadł gdzieś sam. Hiszpański przedłużył się o pięć minut, pozajmowano więc już niemal wszystkie miejsca. Na próżno jednak wypatrywałam oczy. W stołówce nie było ani śladu Edwarda i jego rodziny. Powlokłam się za Jessicą zrezygnowana, nawet nie udając, że jej słucham.
Meyer? Twoi
czytelnicy nie są stonogami. Potrafimy wnioskować; domyśliliśmy
się, że jeśli A (słoneczko), to B (brak Cullenów w szkole).
Przestań wreszcie nas obrażać.
Głupota:
+ 10
Angela zadała mi kilka pytań o wypracowanie z Makbeta, które odpowiedziałam jak najbardziej naturalnym tonem, chodź pogrążałam się w coraz głębszej rozpaczy. Dziewczyna ponowiła zaproszenie Jessiki i tym razem przyjęłam je, licząc na to, że chodź na chwile zapomnę o Cullenach.
Gdy weszłam do sali od biologii, zdałam sobie sprawę, że od lunchu tlił się we mnie jeszcze płomyk nadziei. A może tu? Zobaczyłam jednak tylko puste krzesło Edwarda i zalała mnie kolejna fala rozczarowania.
Dramatyczna Lamo,
kiedy wreszcie dane mi będzie nie oglądać twego pyska w analizie?
Angst:
+ 20
Następnie mamy
lekcję wuefu, a na niej – wykład na temat reguł badmintona.
...Czy to naprawdę
konieczne – poświęcać całą lekcję na omówienie zasad?
Głupota:
+1
Kolejny dzień
zajęć dobiegł końca, Bella wraca do domu.
Cieszyłam się, że wracam już do domu, gdzie przed wyjazdem do Port Angeles mogłam poużalać się nad sobą do woli. Niestety jak tylko stanęłam w progu, Jessica zadzwoniła, odwołując nasz wypad, bo Mike zaprosił ją na kolację. Przyjęłam tę wiadomość z ulgą – chyba coś do chłopaka dotarło – ale i nie w smak było mi zostać sam na sam ze swoimi myślami, stąd moja udawana radość brzmiała raczej fałszywie.
…
Czasami zawodzą
mnie słowa. To właśnie jedna z tych chwil.
Bitch:
+ 75
Angst:
+ 25
W kuchni nie miałam nic do roboty – ryba leżała w marynacie, a sałatka została z wczoraj.
!!!
Co
począć, co począć???
Na jakiś czas zajęłam głowę odrabianiem lekcji, ale w pół godziny ze wszystkim się uwinęłam.
Coraz
gorzej...
W końcu zabrałam się za czytanie zaległych maili od mamy, z każdym kolejnym coraz bardziej poirytowana. Po ostatnim westchnęłam i wystukałam krótką odpowiedź.
…
Jak
to dobrze, że istnieje twoja głupia matka, która regularnie pisze
do ciebie maile aby pokazać, że mimo odległości wciąż
interesuje się twoim życiem! Dzięki temu będziesz mogła zabić
chwilę czasu. Tylko nie rozpisuje się za bardzo, niech sobie nie
myśli, że jesteś na każde wezwanie.
Zła
córka: + 75
„Przepraszam, Mamo. Dużo przebywałam poza domem. Byłam nad morzem ze znajomymi. I musiałam napisać wypracowanie.”
Moje wymówki brzmiały żałośnie, więc dałam sobie spokój.
„Dziś świeci piękne słońce – wiem, też jestem w szoku. Zamierzam siedzieć na dworze i naprodukować tyle witaminy D ile się da. Kocham Cię,
Bella”
No, może być.
Wystarczająco enigmatycznie i bezosobowo.
Zła
córka: + 15
Postanowiłam zabić czas, czytając coś niezwiązanego ze szkołą. Przywiozłam ze sobą do Forks niewielką biblioteczkę, w której najbardziej zaczytanym tomem było wydanie zawierające kilka powieści Jane Austen. Wybrałam je i tym razem, a następnie z wysłużoną pikowaną kapą znalezioną w bieliźniarce u szczytu schodów, udałam się do ogródka na tyłach domu.
Wiecie, co jest
interesujące w tym fragmencie? To pierwszy i ostatni raz, gdy
widzimy Belkę robiącą cokolwiek dla przyjemności. Naprawdę –
od tego momentu wszystkie rodzaje rozrywki będą albo nieodłącznie
związane z McSparklem i Pedowolfem, albo będą służyły
popchnięciu fabuły naprzód (wątek Romea i Julii w Nju Munie).
Celebrujmy ten moment!
...A tak w ogóle,
to nie zalecałabym leżenia na ziemi w Waszyngtonie w marcu,
pierwszego słonecznego dnia po tygodniach deszczu ze śniegiem.
Stefa, postaraj się nie zapominać, że klimat na północy
ociupinkę różni się od tego w Arizonie.
Głupota:
+ 10
Bella zaczyna
zagłębiać się w „Rozważną i romantyczną”...tylko po to, by
po chwili obrazić się na Austen za to, że ośmieliła się nazwać
jednego ze swych bohaterów Edwardem. Nie żartuję.
Zdenerwowana
dziewczyna postanawia się nieco poopalać i przypadkowo zasypia;
budzi ją dopiero odgłos radiowozu parkującego przed domem.
Dziewczyna korzy się za zaniedbanie obowiązków i szybciutko
odgrzewa obiad. Po posiłku ojciec i córka relaksują się przed
telewizorem; Belcia decyduje się poruszyć kwestię wyjazdu do Port
Angeles:
– Tato – odezwałam się w trakcie reklam – Angela i Jessica wybierają się jutro po południu do Port Angeles kupić sukienki na bal i prosiły, żebym zabrała się z nimi i pomogła im w wyborze. Mogę jechać?
– Jessica Stanley? – upewnił się.
– I Angela Weber – uściśliłam z westchnieniem.
Coś mu się nie zgadzało.
– Ale przecież nie idziesz na bal?
– Nie, to im mam pomóc znaleźć odpowiednie kreacje. No wiesz, podpowiedzieć coś obiektywnie. – Kobiecie nie trzeba by było tego tłumaczyć.
Albowiem Charlie,
jak na prawdziwego komendanta policji przystało, jest wiejskim
głupkiem, który musi mieć wszystko podane na tacy.
Zła
córka: + 5
– No dobrze. – Nadal nie rozumiał, po co jadę, ale pojął, że to dlatego, że jest mężczyzną. –Ale co z zadaniami domowymi?
– Pojedziemy zaraz po szkole, żeby wrócić wcześnie. Poradzisz sobie z obiadem, prawda?
– Bells, pamiętaj, że żywiłem się sam przez siedemnaście lat.
Cud, że przeżył, pomyślałam, a głośno dodałam:
– Zostawię w lodówce pieczeń na zimno i różne takie. Będziesz mógł zrobić sobie pożywne kanapki.
Pojęliście już,
że Swan jest idiotą? Pojęliście???
Zła
córka: + 10
Lista wydarzeń
następujących po owym dialogu obejmuje:
- Bellę idącą spać
- Bellę budzącą się
- Bellę wypatrującą Cullenów
- Bellę opłakującą nieobecność Cullenów
- Bellę szykującą ojcu obiad
- Bellę rozczesującą włosy
- Bellę przekładającą wyświechtany portfel z plecaka do rzadko używanej torebeczki
- Bellę wsiadającą do białego forda Jessici i odjeżdżającą w siną dal.
Nawiasem mówiąc,
Punkt 7 to nie żart.
Zbędność:
+ 15
Nuda:
+ 25
I to już wszystko
na dzisiaj, moi drodzy. Co wydarzy się na wycieczce? O tym w
następnym odcinku.
Statystka:
Głupota:
2058
Lenistwo:
500
Zła
córka: 120
Bitch:
96
Nuda:
70
Zbędność:
70
Angst:
55
Maryboo
Bardzo fajna analiza!
OdpowiedzUsuńwiecie, jak nazywa się tego rodzaju zabieg literacki?
LENISTWO -dobre!
Streszczenie z okładki rzeczywiście zwala z nóg..
Co do dawania do zrozumienia Mike'owi przypomniało mi się,jak moja nieżyjąca już babcia poznała w sanatorium jednego pana,bardzo grzecznego człowieka,który przez lata wysyłał jej pocztówki.Nie był bandytą,mafiozem zboczeńcem,miły starszy pan.Otóż babcia żądała,zebyśmy napisały do niego "Proszę dać mamie spokój",a jak przyjechał,babcia chodziła po domu na czworakach i po ciemku.
Odpalanie amantów może nie być łatwe,a życie pisze lepsze historie niż Meyer.
T y poważnie z Łodzi jesteś?
Chomik
Z okolic, z okolic ;)
UsuńMaryboo
OMyGy, to chyba najmniej-zła część Tłajlajtu, co nie zmienia faktu, że to jest niesamowicie, strasznie, przerażająco wręcz głupie. Pewnie dlatego niektórzy określają "Zmierzch" horrorem...
OdpowiedzUsuńW sumie, niech się już zaczną te romanse, bo "foreshadowing" (lenistwo?) Meyer coraz bardziej dobija.
Sposób, w jaki Bella myśli o rodzicach (i wszystkich wokół, wyłączając Edwarda) jest poniżej wszelkiej krytyki.
OdpowiedzUsuńNa proroctwa Belli nie mam nawet siły, a scena z internetem mnie dobiła. Z tego co kojarzę, w 205 roku nawet w Polsce internet nie chodził tak fatalnie, a ona jest w Stanach... no ale potrzebowaliśmy odrobiny dramatyzmu w tym rozdziale, czyż nie? ;p
Sama analiza niesamowicie udana, jak zwykle^^
pzdr, Adria
Paulo Coelho. <3
OdpowiedzUsuńHiohio, miałam nadzieję, że wspomnicie o tym fragmencie z łączeniem internetu i płatkami, a ta lista na końcu jest piękna. :D Po wuj pisać takie szczególiki? No po wuj? Przeca to nudne jest! I głupie! I nie wnosi do fabuły kompletnie niiiiiiiiiiiiiiic!
A ja mam takie pytanie - czy w ostatecznym podsumowaniu pojawi się łączna liczba drama llam? :D
OdpowiedzUsuńCzemu nie ;)
UsuńMaryboo
A ja mam jeszcze takie pytanie, czy wampiry są na tyle głupie, żeby nie pomyśleć o używaniu... soczewek kontaktowych i makijażu?! Bella przecież miała soczewki w BD, to czemu nie Cullenowie na co dzień? Sama nakładałam tapetę, żeby ukryć bliznę na ramieniu, czemu nie zasłonić nią iskrzenia?
OdpowiedzUsuńBo jadzik w oczkach rozpuszcza soczewki w ciągu kwadransa. Bo ten jadzik, pani, to wielofunkcyjna rzecz jest - upiększy, przetransformuje, zapłodni i jeszcze rury przeczyści.
UsuńA kosmetyki nie działają na Cullenów, bo Cullenowie są jak Chuck Norris - to oni upiększają puder, a nie puder ich.
Maryboo
"upiększy, przetransformuje, zapłodni i jeszcze rury przeczyści"
UsuńLeżę i kwiczę :-D
Melomanka
No ale Bella Słoń... przepraszam, już Cullen... nosiła!
UsuńAle musiała je wymieniać co kwadrans; najwyraźniej Culleny uznały, że nie opłaca im się co chwilę wymykać do toalety. W sumie racja - skoro nikt w Forks nie widzi nic dziwnego w tym, że trzydziestoletni facet jest adopcyjnym ojcem bandy 17-19-latków, to zmienny kolor oczu tym bardziej nie wzbudzi w ludności podejrzeń...
UsuńMaryboo
Zamawiam kurs "I ty możesz zostać Nostradamusem" przesyłka priorerytowa :-)
OdpowiedzUsuńAnaliza śliczna jak zwykle z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Borze, im dalej brnę w czytanie analiz i przy okazji Zmierzchu (po raz trzeci, aż się wzdrygnęłam), tym mocniej mam ochotę przywalić głową w biurko. Zastanawiam się, czy ktokolwiek, KTOKOLWIEK, nawet najbardziej naiwna panienka, na miejscu Belli wciąż rozpływałaby się nad urodą naszego Adonisa-tyrana czy raczej zwiewała gdzie pieprz rośnie? Bo już przed tym, gdy uderzył nią o samochód i Jacob sprzedał jej "mrożące krew w żyłach" historie, powinna była go kopnąć w dupę. Ale co ja się oszukuję, to w końcu Szmejer we własnej osobie, tylko że po tuningu, wepchnięta między karty książki. Edłord, nawet gdyby walił ją po twarzy ścierą za minutowe spóźnienie na lekcje biologii, wciąż byłby wspaniały, piękny, och ach najlepszy.
OdpowiedzUsuńAnaliza wspaniała. Czekam z niecierpliwością na wspaniałą scenę na polanie. Z waszymi komentarzami, będzie to jeszcze większa komedia.
"licząc na to, że chodź na chwile zapomnę o Cullenach"
OdpowiedzUsuńChoDŹ???
Melomanka
"Nadal nie rozumiał, po co jadę, ale pojął, że to dlatego, że jest mężczyzną."
OdpowiedzUsuńBella jechała do Port Angeles, ponieważ jej tata był mężczyzną. Gdyby była adoptowana przez parę lesbijską, to by nie jechała.
Opkowatość bucha z każdego zdania tej "powieści".
Melomanka
Aż mnie ciarki przechodzą na myśl o tym opalaniu się i zasypianiu na kocu w marcu. Aż sprawdziłam położenie geograficzne tego stanu, żeby się upewnić...
OdpowiedzUsuńNo cóż, kolejna świetna analiza. Do dziś zastanawiam sie jakim cudem ta książka może być tak popularna? Czy to jakiś imperatyw wspolczesnego swiata ze im cos jest gorsze tym bardziej popularne? chyba tak..
OdpowiedzUsuńusmiałam się mocno podczas tego odcinka XDD belka coraz głupsza, edłord coraz "cudowniejszy" a poziom powiesci coraz bardziej spadający na dno... albo i niżej.
OdpowiedzUsuń"upiększy, przetransformuje, zapłodni i jeszcze rury przeczyści" - aż jestem zdziwiona, że meyerowa nie zareklamowała tej ostatniej właściwości.
jeszcze chciałabym powiedzieć kilka słow odnośnie tego, że smeyer non stop robi błędy w opisie zjawisk atmosferycznych w widelcach. Pamietętam, że kiedyś tłumacz dała do tego przypis i myslałam, że było to właśnie do tego fragmentu, ale po malym przeszukaniu książek okazało się, że był to nju mun. Możliwe, że to już pojawiło się w tamtej analizie, ale i tak pozwolę sobie zacytować:
"Autorka całe życie mieszkała w ciepłym pustynnym klimacie stanów Arizona i Utah i bez przerwy zapomina, że w styczniu w stanie Waszyngton jest zimno, myli pory wegetacji roślin itp. - przyp. tłum." - Jesli już tłumacz wytyka błędy to to juz chyba naprawde jest tragedia...
oczywiście dzięki za wysmienitą rozrywkę i pozdrawiam
Pico :)
Zastanawiałam się nad stroną "Wampiry od A do Z". Czy nie mogło być tak, że jej autorem był/a jakiś fan/fanka tego BellEdwardowego ścierwa, a sam "projekt" ukazał się po wydaniu książki?
OdpowiedzUsuńChyba jest na to duża szansa, bo na stronie jest "©2006" a książka w stanach została wydana w 2005.
UsuńWkurza mnie sposób, w jaki Bella traktuje Mike'a. Rozumiem, że może jej się nie podobać, ale ona odbiera jego zachowanie jako wyjątkowo nachalne, a wcale takie nie jest. Poza tym, jak słusznie zauważyłyście, mogła mu od razu powiedzieć, że nie jest zainteresowana, a nie przez jakiś czas dawać mu nadzieję, że ma szanse na cokolwiek.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że nie tylko Meyer tak przedstawia tego biednego chłopaka. Kiedyś z ciekawości szukałam fanowskich opowiadań z nim i tylko w jednym nie przedstawiono go jako dupka. W pozostałych był tylko nadętym, zboczonym bucem czyhającym na moment, kiedy będzie mógł zgwałcić Bellę. Ba! Moment kiedy Edward rzuca w niego podwiązką Belli w Przed świtem, fanki uważają za wyjątkowo romantyczny i zabawny. No przecież pokazuje to, jakim lamusem jest Mike jeśli nadal myśli, że ma szansę na Bellę. A w ogóle kto go zaprosił na ten ślub!!!11oneoneone!
Podsumowując, Mike, a także parę inny postaci z całej sagi, zostały okrutnie skrzywdzone. Meyer przedstawiła je jako sympatyczne, a mimo to na siłę chce nam wmówić, że są obrzydliwe i nie zasługują na uwagę Belli, a jeśli już zasługują, to tylko dlatego, że sami nie dadzą rady przeżyć(vide ojciec Belli).
Facet od wfu u nas w szkole robił tak samo kiedyś 45 minut omawiał zasady koszykówki. :)
OdpowiedzUsuńTo żałosne nie wiedzieć jaki klimat panuje we własnym kraju. Nasza nauczycielka już w podstawówce wpoiła nam mapę klimatyczną świata. Stefie się wydaje, że w stanie Waszyngton ZAWSZE jest zielono i ZAWSZE pada deszcz. Radośnie ignoruje występowanie pór roku.
Well, komentuję już po zakończeniu Waszych zmagań z tym wampiścierwem, ale dopiero teraz natrafiłam na te cudne i bardzo trafne analizy.
OdpowiedzUsuńI jedna myśl mnie nachodzi podczas lektury, aż ją muszę napisać: wiadomo, cała ta historia jest naiwna i egzaltowana jakby wyszła spod pióra nastoletniej Ałtoreczki, a nie dorosłej, wykształconej kobietę. Ale okej, załóżmy że każdy, niezależnie od wieku, może mieć fantazje na temat Wielkiej Nieskończonej Miłości. Jak ta "miłość" naprawdę wygląda w tym nieszczęsnym tforze, to inna sprawa.
Ale za cholerę nie jestem w stanie zrozumieć, jak kobieta, która jest matką trójki dzieci, może w ten sposób przedstawiać relacje rodzice-córka. Takie demonizowanie, ogłupianie i olewanie rodziców jestem w stanie wybaczyć nabuzowanej hormonami młodej dziewczynie - powiedziałabym, że to normalny etap w życiu. Ale u dorosłej osoby, która jest niejako po drugiej stronie barykady i wie (tak zakładam) jak trudne i niedoceniane czasami jest rodzicielstwo? Come on, Meyer, skąd się wzięły w tobie te dziwne uczucia?
Dżul
"Problem w tym, że gdy wrzucimy „Stregoni benefici” do Gugla...wyświetlają się nam wyłącznie strony związane z Tłajlajtem."
OdpowiedzUsuńNieprawda. Pierwsza znajduje się wspomniana strona o wampirach od A do Z, potem jest jakiś sklep, potem lecą strony, na których znalazło się to hasło. Nie ma Tłajlajtów.
"Zdenerwowana wyłączyłam jednym ruchem komputer, nie zawracając sobie głowy wyjściem z programu jak należy"
Oj, za następnym razem wylecą błędy albo windows zaproponuje otwarcie w trybie awaryjnym. ;)
"oznacza to, że Carlisle regularnie opuszcza pracę"
Tym bardziej, że jest lekarzem. Można więc domniemywać, że ma czasem dłuższe dyżury, może nieregularne godziny pracy. Być może musi być "pod telefonem", przyjechać awaryjnie do pracy (a tu środek polowania! ups). Jak mając taki zawód, można planować regularne "biwaki"? Ech, Stefanio...
" atletycznej sile jego osobowości"
Jakiej sile? o_O Pierwsze słyszę, by silną osobowość nazywać "atletyczną". To może jeszcze "muskularną"? :)
"Nadal nie rozumiał, po co jadę, ale pojął, że to dlatego, że jest mężczyzną. "
Ale co do tego ma bycie mężczyzną? Belka wytłumaczyła, że chce pomóc koleżankom w wyborze kiecki, doradzić. Co tu jest do rozumienia? o_O
A propos, to Jessica odwołała wyjazd czy nie? Najpierw jest powiedziane, że tak, a potem Belka szykuje się na wyjazd, pyta ojca o pozwolenie itp.