Dzisiejsza
analiza...Przyjmie nieco inną formę niż zazwyczaj – z dwóch
powodów. Primo: Święta uniemożliwiły mi wyrobienie się czasowo
ze zwyczajową formą polegającą na komentowaniu poszczególnych
paragrafów. Secundo: ten rozdział w 99% składa się wyłącznie z
rozmowy między Edkiem i Bellą i gdybym chciała przerobić go w
tradycyjny sposób, musiałabym wciskać swoje uwagi mniej więcej co
drugą linijkę.
Cały
poniższy dialog – który, jak już wspomniałam, jest właściwie
jedynym wydarzeniem mającym miejsce w odcinku dziewiątym – jest
oparty na treści książki...Z drobnymi kosmetycznymi zmianami,
mającymi na celu uwydatnienie Stefciowych głupot. Podobną (choć
nie identyczną) formę zastosowałam przy analizie rozdziału 23 z
„Księżyca w Pełni”; mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu
i teraz, zwłaszcza, że będzie ona wstępem do pewnej zabawy,
której reguły zdradzę Wam pod koniec analizy ;)
Dla
utrzymania konwencji zrezygnowałam z komentarzy narratora.
No to
zaczynamy!
***
Nasi
protagoniści wracają z romantycznej kolacji; podróż umila im
następująca konwersacja:
– Edwardzie,
czy mogę ci zadać jeszcze tylko jedno pytanie? Przysięgam, że to
już wszystko.
– Tylko
jedno.
– Hm...
Mówiłeś, że wiedziałeś, że nie weszłam do księgarni a potem
poszłam na południe. Jak
to
odgadłeś?
-
….
– Myślałam,
że już nic przed sobą nie ukrywamy.
– Dobrze,
już dobrze. Jesteś strasznie nachalna. Skoro już koniecznie musisz
wiedzieć... Zwęszyłem twój trop. Zadowolona?
– Nie
odpowiedziałeś na jedno z moich pierwszych pytań.
– Bello,
zadałaś mi tylko jedno...
-
Mam na myśli naszą poprzednią rozmowę.
-
Na przyszłość postaraj się, proszę, być nieco bardziej
precyzyjna.
– Jak
to działa? Jaki jest mechanizm tego czytania w myślach. Potrafisz
prześwietlić każdego,
niezależnie
od tego, gdzie jest? Jak to robisz? Czy reszta twojej rodziny...?
– Ależ
ciekawscy jesteśmy! Poza tym to więcej niż jedno pytanie. No
dobrze, niech ci będzie.
Prócz
mnie nikt z rodziny tego nie potrafi. Nie usłyszę też każdego
niezależnie od jego
oddalenia.
Muszę znajdować się dość blisko. Im lepiej dany „głos”
znam, tym mi łatwiej – z jakiejś przyczyny ludzkie myśli brzmią
dokładnie tak samo jak rzeczywiste wypowiedzi. Można by to
przyrównać do przebywania w wielkiej, wypełnionej ludźmi sali.
Słyszy się szmer setek rozmów, lecz każdej z nich z osobna się
nie śledzi. Musisz wybrać, którą z nich chciałabyś podsłuchać.
Najczęściej po prostu się wyłączam, nieustanne brzęczenie
ludzkich myśli po jakimś czasie zaczyna działać ci na nerwy. To
cud, że udało mi się nie oszaleć przez te wszystkie dekady
nieustannych szumów w mojej głowie. Łatwiej też wtedy udawać
„normalnego”. Inaczej nawiązywałbym do myśli rozmówcy zamiast
do jego wypowiedzi.
– Jak
sądzisz, dlaczego mnie nie słyszysz?
– Przyznaję,
to zaskakujące. Jak do tej pory nie spotkałem jeszcze żadnego
człowieka, który byłby w stanie oprzeć się mojemu darowi.
Jedynym wytłumaczeniem, na które wpadłem, jest to, że twój umysł
funkcjonuje inaczej niż umysły innych ludzi. Można by rzec, że
nadajesz na falach krótkich, a ja odbieram tylko UKF. Wybacz tę
niedoskonałą metaforę, ale to jedyny sposób w jaki mogę to ująć,
jeśli...cóż...nie chcę cię obrazić.
– Mój
mózg nie pracuje normalnie? Jestem walnięta?
– Ja
tu słyszę w głowie głosy, a ty się przejmujesz, że jesteś
wariatką. Nie martw się, to tylko teoria. Równie dobrze może
okazać się, iż nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia dla tego
fenomenu. Właśnie, a co z twoją teorią?
-
….
– Myślałem,
że już nic przed sobą nie ukrywamy.
(Bella
spogląda na szybkościomierz)
– Matko
Boska, Józefie święty! Natychmiast zwolnij!
– Coś
nie tak?
– Jedziesz
sto sześćdziesiąt na godzinę!
– Spokojnie.
– Chcesz
nas zabić?
– Przestań
siać panikę. Jeżeli mówię, że nic ci nie grozi, to tak właśnie
jest, koniec kropka.
– Dokąd
ci się tak spieszy?
– Zawsze
tak jeżdżę.
– Patrz
na jezdnię!
– Nigdy
nie spowodowałem wypadku, Bello. Ba, nawet nie dostałem mandatu.
Uwierz mi, żaden przedstawiciel prawa nie dałby rady mnie
namierzyć. Można powiedzieć, że jestem bezkarny, gdy w grę
wchodzi prowadzenie pojazdu.
– Ha,
ha, ha. Pamiętaj, że Charlie jest gliniarzem. Zostałam wychowana w
poszanowaniu dla prawa. Choć biorąc pod uwagę twoją niezwykłość,
jeśli zmienisz ten wóz w owinięty wokół drzewa precel, pewnie po
prostu otrzepiesz się i pójdziesz do domu.
– Oczywiście.
Ale ciebie to, niestety, nie dotyczy. Jesteś w końcu tylko
człowiekiem.
(Edward
niechętnie zwalnia do 120km/h)
– Zadowolona?
– Prawie.
– Nie
cierpię się tak wlec.
– To
jest dla ciebie wleczenie?
– Nie
chcę słyszeć ani słowa więcej na temat mojego stylu jazdy. Nadal
czekam, aż zdradzisz mi
swoją
najnowszą teorię. Nie będę się śmiać.
– Boję
się raczej, że się rozgniewasz.
– Aż
tak źle?
– Obawiam
się, że tak.
– Do
dzieła.
– Nie
wiem, od czego zacząć.
– Może
od samego początku? Wspominałaś, że nie wpadłaś na to sama.
– Zgadza
się.
– Co
ci pomogło? Film? Książka?
– Pojechałam
w sobotę nad morze. Spotkałam przypadkiem kolegę z dzieciństwa,
Jacoba Blacka. Nasi ojcowie przyjaźnią się od lat. Ojciec Jacoba
jest członkiem starszyzny Ouileutów. Poszliśmy na spacer...
Opowiadał mi różne miejscowe legendy – chyba chciał mnie
nastraszyć. Jedna z nich była o...
– Mów
dalej.
– O
wampirach.
– I
od razu pomyślałaś o mnie?
– Nie.
To Jacob zdradził mi tajemnicę twojej rodziny. No wiesz-
wytłumaczył mi, że Zimni z legend to wy. Dopiero wtedy wszystko
zaskoczyło.
(Edward
milczy złowieszczo)
– Miał
to wszystko za głupie przesądy. Nie spodziewał się, że mu
uwierzę. Wprawdzie wszystkie szczegóły zgadzały się co do joty,
ale to jeszcze żaden dowód. To moja wina, to ja to od niego
wyciągnęłam – nie gniewaj się, Edwardzie, proszę.
– Dlaczego
to zrobiłaś?
– Lauren
dokuczała mi, że nie przyjechałeś z nami, chciała mnie
sprowokować. Wtedy jeden z
Indian
powiedział, że twoja rodzina nie zapuszcza się na teren rezerwatu,
ale wyczułam, że za tym
stwierdzeniem
kryje się coś więcej. Postarałam się więc, żebyśmy zostali z
Jacobem sam na sam i
pociągnęłam
go za język.
– Ciekawe,
jakich sztuczek użyłaś.
– Próbowałam
z nim flirtować. Poszło jak z płatka, aż sama się zdziwiłam –
niemal jadł mi z ręki.
– Szkoda,
że tego nie widziałem. To musiał być fantastyczny spektakl – ty
i ten zapatrzony w ciebie nieszczęśnik. Biedny Black. A ty
twierdzisz, że to ja mącę ludziom w głowach. Co zrobiłaś potem?
– Szukałam
informacji w Internecie.
– I
twoje podejrzenia się potwierdziły?
– Nie.
Nic nie układało się w logiczną całość. Roiło się tam od
różnych głupot. Aż w końcu...
– Co
w końcu?
– Doszłam
do wniosku, że to i tak nie ma znaczenia.
– Nie
ma znaczenia?
– Nie.
Nie obchodzi mnie to, kim jesteś.
– Nawet
jeśli nie jestem człowiekiem? Jeśli jestem potworem? Zabójcą?
Nawet jeśli jestem dla ciebie zagrożeniem?
– To
naprawdę nie ma znaczenia. Podjęłam już decyzję. Nic, co usłyszę
czy zobaczę nie zmieni tego, co wobec ciebie czuję...Nieważne, jak
groźne czy dziwne miałoby to być.
– ...
– Zdenerwowałeś
się. Nie powinnam była mówić.
– Nie.
To dobrze, że wiem, co o mnie myślisz. Chociaż to szaleństwo.
– Ta
hipoteza to bzdura?
– Nie
o to mi chodzi. „To nie ma znaczenia”!
– A
więc mam rację?
– Czy
to ważne?
– Cóż...owszem.
Ostatecznie chodzi mi o to, by odkryć kim jesteś... No i jestem
ciekawa.
– Co
chciałabyś wiedzieć?
– Ile
masz lat?
– Siedemnaście
– I
od jak dawna masz te siedemnaście lat?
– Jakiś
czas.
– Okej.
Tylko się nie śmiej... Dlaczego możesz pokazywać się w dzień?
– Idiotyczne
zabobony.
– Słońce
was nie spala?
– Kolejny
wytwór popkultury.
– A
co ze spaniem w trumnach?
– Znowu
mit. Ja nie śpię.
– Wcale?
– Nigdy.
Nie zadałaś mi najważniejszego pytania.
– To
znaczy?
– Czy
to nie oczywiste, Bello? Nie interesuje cię moja dieta?
– Ach,
to.
– Tak,
to. Nie chcesz wiedzieć, czy piję krew?
– Jacob
coś wspominał...
– Co
powiedział?
– Że...
że nie polujecie na ludzi. Stwierdził, że ponoć nie jesteście
niebezpieczni, ponieważ
ograniczacie
się do zwierząt.
– Powiedział,
że nie jesteśmy niebezpieczni?
– Niezupełnie.
Że ponoć nie jesteście niebezpieczni. Ale plemię Quileute na
wszelki wypadek
nie
wpuszcza was na swój teren. To prawda? Nie polujecie na ludzi?
– Quileuci
mają dobrą pamięć. Tylko się z tego powodu nie rozluźniaj.
Dobrze robią, trzymając się od nas z daleka. Jesteśmy nadal
niebezpieczni.
– Nie
rozumiem.
– Staramy
się, jak możemy i zazwyczaj nam wychodzi. Oczywiście, od czasu do
czasu zdarzają nam się...potknięcia...ale to naturalne.
Ostatecznie, taka jest nasza natura, a walka z samym sobą jest
bardzo wyczerpująca. Czasami popełniamy błędy. Tak jak na
przykład ja, pozwalając ci być ze mną sam na sam.
– To
błąd?
– Błąd,
który może nas drogo kosztować. Nie jestem z siebie przesadnie
dumny, Bello. Gdyby coś ci się dziś przydarzyło...Carlisle jest w
stanie zatrzeć ślady, ale staramy się unikać zamieszania wokół
naszej rodziny. Mój jeden fałszywy krok oznaczałby konieczność
natychmiastowej wyprowadzki.
– Opowiedz
coś więcej.
– Co
jeszcze chciałabyś wiedzieć?
– Może
powiedz, dlaczego polujecie na zwierzęta, zamiast na ludzi.
– Co
w tym takiego niezwykłego? Nie chcę być potworem. Zaatakowanie
niewinnego człowieka to morderstwo. Żywiąc się zwierzętami
staram się zachować choć cząstkę człowieczeństwa.
– Ale
same zwierzęta nie wystarczają?
– Oczywiście
nie mogę mieć pewności, ale można by to chyba przyrównać do
żywienia się
serkiem
tofu i mlekiem sojowym – w żartach nazywamy siebie wegetarianami.
Taka dieta głodu,
czy
też raczej pragnienia, do końca nie zaspokaja, ale mamy dość sił,
by nie ulegać pokusom.
Zazwyczaj.
Czasem jest naprawdę ciężko. Zdarza się, że wygrywa zew natury.
Jak już mówiłem, walka z instynktem drapieżcy jest niezwykle
męcząca. Nie zawsze starcza nam woli, by w porę się usunąć.
– Czy
teraz musisz walczyć ze sobą?
– Muszę.
– Ale
teraz nie jesteś głodny.
– Dlaczego
tak uważasz?
– Zgaduję
po oczach. Mówiłam ci już, mam pewną teorię. Zauważyłam, że
ludzie, a zwłaszcza
mężczyźni,
robią się drażliwi, kiedy doskwiera im głód.
– Jesteś
spostrzegawcza, nie ma co!
– Czy
w weekend polowałeś z Emmettem?
– Tak.
Nie miałem ochoty wyjeżdżać, ale to było konieczne. Łatwiej mi
z tobą przebywać, gdy nie odczuwam pragnienia.
– Czemu
nie chciałeś wyjechać?
– Jestem...
jestem nieswój, kiedy... nie ma cię w pobliżu. Nie kpiłem,
prosząc w czwartek, żebyś nie wpadła do oceanu lub pod samochód;
cały weekend martwiłem się o ciebie. Biorąc pod uwagę twój brak
koordynacji powinienem chyba dziękować losowi, że dałaś radę
wrócić z krótkiego wypadu z kolegami w jednym kawałku. No,
prawie.
– O
co ci chodzi?
– O
twoje dłonie.
– Przewróciłam
się.
– Tak
też myślałem. Ale, jako że ty to ty, mogło ci się przytrafić
coś znacznie gorszego. Przez cały wyjazd nie dawało mi to spokoju.
To były okropne trzy dni. Biedny Emmett miał ze mną piekło.
– Trzy?
Nie wróciliście dzisiaj?
– Nie,
w niedzielę.
– To
czemu nie pojawiliście się w szkole?
– No
cóż, pytałaś, czy słońce nam szkodzi. Nie szkodzi, ale nie
możemy wychodzić na dwór w
wyjątkowo
słoneczne dni – a przynajmniej staramy się tego unikać. Carlisle
musi co prawda zjawiać się w szpitalu w przypadku nagłych wypadków
i od czasu do czasu każdy z nas zostaje złapany przez promień
słońca przebijający się zza chmur, ale to rzadkość. Zazwyczaj
staramy się unikać naturalnego światła.
– Dlaczego?
– Kiedyś
ci pokażę.
– Dlaczego
przynajmniej nie zadzwoniłeś?
– Przecież
wiedziałem, ze nic ci nie grozi.
– Ale
ja nie wiedziałam, co się z tobą dzieje. Widzisz...
– Co
takiego?
– Było
mi źle. Że cię nie widuję. Też czułam się nieswojo. Wtedy, na
stołówce...myślałam, że rozpłaczę się na środku wypełnionej
ludźmi sali. Nie masz pojęcia, co poczułam widząc, że wasz
stolik świeci pustką któryś dzień z rzędu.
– A
więc tak to wygląda. To bardzo niedobrze.
– Co
ja takiego powiedziałam?
– Nie
pojmujesz, Bello? To, że ja się zadręczam, to jeszcze nic takiego,
ale jeśli i ty jesteś tak
zaangażowana
uczuciowo... Nawet nie chcę o tym słyszeć. Tak nie
może
być. To niebezpieczne. Ja jestem niebezpieczny. Nie możesz
wypatrywać mnie w szkole, nie możesz reagować emocjonalnie za
każdym razem, gdy rozmawiamy lub gdzieś cię zapraszam. Wbij to
sobie wreszcie do głowy, dziewczyno.
– Przestań.
– Nie
żartuję.
– Ja
też nie. I powtarzam – to, kim jesteś, nie ma dla mnie znaczenia.
Już za późno, by coś
zmienić.
– Nigdy
tak nie mów.
(Bella
popłakuje, zraniona ostrym tonem swego wybranka)
– O
czym myślisz?...Płaczesz?
– Nie.
– Wybacz.
(...)
– Wyjaśnij
mi coś.
– Tak?
– Powiedz
mi, o czym myślałaś tam, na ulicy, tuż przed tym, jak wyjechałem
zza rogu? Twoja mina mnie zaskoczyła. Nie wyglądałaś na
wystraszoną, tylko jakbyś próbowała się na czymś
intensywnie
skoncentrować.
– Usiłowałam
przypomnieć sobie, jak unieszkodliwić napastnika – no wiesz,
podstawy
samoobrony.
Zamierzałam wgnieść temu gościowi nos w mózg.
– Chciałaś
się z nimi bić? Oszalałaś? Powaliłby cię jednym ciosem.
Dlaczego po prostu nie uciekłaś?
– Często
się potykam i przewracam.
– A
co z krzyczeniem „ratunku”?
– Właśnie
się do tego zabierałam.
– Miałaś
rację. Sprzeciwiam się przeznaczeniu, próbuj utrzymać cię przy
życiu.
– Jutro
będziesz już w szkole?
– Będę,
będę. Też mam wypracowanie do oddania. Zajmę dla ciebie miejsce w
stołówce. Wiem, że po tym wszystkim, co ci powiedziałem nie
powinienem składać tego rodzaju oferty...Ale, jak już mówiłem,
tymczasowo wyrzucam do kosza wszystkie zasady. Tylko nie myśl, że
zwalnia cię to z obowiązku bycia czujną.
– Słowo
honoru, że będziesz jutro w szkole?
– Słowo.
(Edward
i Belcia docierają na miejsce; Wardo pożycza pannie Swan swoją
kurtkę, jako że dziewczyna zostawiła własne okrycie w aucie Jessiki)
– Zatrzymaj
ją. Nie będziesz miała, w co się rano ubrać.
– Nie
chcę się tłumaczyć przed Charliem.
– A
z jakiej racji miałabyś się w ogóle przed nim tłumaczyć?
Zresztą jak wolisz. Bello?
– Tak?
– Obiecasz
mi coś?
– Oczywiście.
– Nie
chodź sama po lesie, dobrze?
– Ale
dlaczego?
– Nie
jestem jedyną niebezpieczną istotą w okolicy. To wszystko, co
musisz wiedzieć w tej kwestii.
– Oczywiście,
skoro tego właśnie chcesz.
– Do
jutra.
– Cześć.
– Bello?
Miłych snów.
***
W
tym miejscu rozmowa się kończy; McSparkle odjeżdża do siebie, a
Belka udaje się do domu, gdzie szybko zbywa Charliego, dzwoni do
Jessiki i obiecuje opowiedzieć jej o szczegółach dzisiejszego
wieczoru na trygonometrii, po czym kładzie się spać. Rozdział
kończy się powszechnie znanym cytatem:
Z początku nic nie układało się w logiczną całość, ale przekraczając granicę snu, byłam już absolutnie pewna kilku rzeczy.Po pierwsze, Edward pochodził z rodziny wampirów po drugie, dręczyło go pragnienie – na ile był je w stanie pohamować, tego nie wiedziałam – pragnienie, by posmakować mojej krwi. Po trzecie wreszcie, byłam w tym wampirze bezwarunkowo i nieodwołalnie zakochana.
Wyjątkowo
nie będę się znęcać nad tym fragmentem – owszem, jest uroczo
głupawy i naiwny, ale uwierzcie mi, to nic w porównaniu z
następnymi rozdziałami; swoją analizatorską frustrację nad
uczuciem naszych gołąbeczków przeleję w odcinku trzynastym i
piętnastym.
I...to
już wszystko na dziś, drodzy czytelnicy. Kilka podsumowujących
uwag:
- Wardo jest zarozumiałym, kontrolującym bucem – jak zwykle
- Belka jest pozbawioną kręgosłupa i instynktu samozachowawczego wycieraczką – nic nowego
- Edzio może sobie słyszeć o czym śpiewają wieloryby i widzieć atomową część atomu; nie zmienia to faktu, że na sytuacje na drodze składa się milion różnych czynników – na przykład fizyczne ograniczenia pojazdu – w związku z czym niebezpieczeństwo wypadku dotyczy go w takim samym stopniu, jak resztę użytkowników drogi
- Wciąż nie rozumiem, jakim cudem McSparkle nie oszalał przez kilkadziesiąt lat wysłuchiwania nieustającego jazgotu w swojej głowie
- Światło słoneczne oświetla nas przez cały dzionek, więc Cullenowie powinni błyszczeć się w mniejszym lub większym stopniu niezależnie od pogody
- Pasywno – agresywne teksty to dowód prawdziwej miłości
- Bądź piękny, a zdobędziesz niewieście serce nawet wtedy, gdy okaże się, że w wolnym czasie mordujesz emerytki i topisz nowo narodzone kocięta
- Nie przejmuj się, jeżeli od czasu do czasu zamordujesz niewinnego człowieka – wypadki chodzą po ludziach, a ty nie musisz w końcu być skończonym ideałem.
Summa summarum,
razem to będzie jakieś:
Statystyka:
Głupota: + 600
Asshole: + 600
Angst: + 50
Ale, ale! Nie
odchodźcie jeszcze – bo dopiero teraz zaczyna się zabawa. Jak
wspomniałam we wstępie, powyższa rozmowa została przepisana z
książki, a następnie zmodyfikowana. I tu zadanie dla Was, drodzy
czytelnicy – spróbujcie (nie zaglądając do „Zmierzchu”!)
wskazać, które ze zdań w dialogu zostały zmienione/utworzone
przeze mnie. Starałam się utrzymać styl oryginału, więc mam
nadzieję, że nie będzie to aż nazbyt oczywiste ;) Drobna
podpowiedź: pobawiłam się tylko nad wybitnie głupimi/denerwującymi
fragmentami.
Pierwszy/najuważniejszy
z komentujących otrzyma małą świąteczną niespodziankę –
krotki fanfick dotyczący wybranej przez siebie postaci ze
Stefciowego uniwersum w dowolnej sytuacji (za wzór niech posłuży
wam XXVIII rozdział „Przed Zachodem Słońca”), który ukaże
się w przyszłą sobotę. Jeżeli będzie was dużo w podobnym
czasie, będę musiała jakoś połączyć zwycięskie scenariusze w
jedną całość ;)
EDIT: Ponieważ czytelniczka Hyakki - Yakou zdołała w 99% wskazać właściwe cytaty (które zamieszczę w sobotniej notce), zmuszona jestem zamknąć konkurs ;) Wszystkie osoby, które zamieściły swoje propozycje przed Hyakki (oraz samą zainteresowaną ;)) proszę o podanie swoich życzeń dotyczących fanficka w komentarzach, ew. uściślenie, czy pomysł, jaki podały ma być w swej wymowie komediowy/dramatyczny/jaki Wam się zamarzy :)
EDIT: Ponieważ czytelniczka Hyakki - Yakou zdołała w 99% wskazać właściwe cytaty (które zamieszczę w sobotniej notce), zmuszona jestem zamknąć konkurs ;) Wszystkie osoby, które zamieściły swoje propozycje przed Hyakki (oraz samą zainteresowaną ;)) proszę o podanie swoich życzeń dotyczących fanficka w komentarzach, ew. uściślenie, czy pomysł, jaki podały ma być w swej wymowie komediowy/dramatyczny/jaki Wam się zamarzy :)
Do zobaczenia za
tydzień!
Maryboo
Wyłapałam tylko: "Poszło jak z płatka, aż sama się zdziwiłam – niemal jadł mi z ręki.", a i tak nie jestem pewna ^^'
OdpowiedzUsuńCass.
Dla mnie, to wygląda jak komentarz analizatorski dotyczący toku myślenia Belli:
OdpowiedzUsuń"– Mój mózg nie pracuje normalnie? Jestem walnięta?
– Ja tu słyszę w głowie głosy, a ty się przejmujesz, że jesteś wariatką. Nie martw się, to tylko teoria. "
Pozdrawiam.
A ja jestem pewna tego: "To cud, że udało mi się nie oszaleć przez te wszystkie dekady nieustannych szumów w mojej głowie.", "Wybacz tę niedoskonałą metaforę, ale to jedyny sposób w jaki mogę to ująć, jeśli...cóż...nie chcę cię obrazić."Matko Boska, Józefie święty! Natychmiast zwolnij!", "Przestań siać panikę. Jeżeli mówię, że nic ci nie grozi, to tak właśnie jest, koniec kropka.", "Nie. To Jacob zdradził mi tajemnicę twojej rodziny. No wiesz- wytłumaczył mi, że Zimni z legend to wy. Dopiero wtedy wszystko zaskoczyło." (no, tego mniej, ale... no, subtelność wypowiedzi ;D), "Ostatecznie, taka jest nasza natura, a walka z samym sobą jest bardzo wyczerpująca. Czasami popełniamy błędy." (jak to jest w oryginalnym tekście... UMIERAM "Wtedy, na stołówce...myślałam, że rozpłaczę się na środku wypełnionej ludźmi sali. Nie masz pojęcia, co poczułam widząc, że wasz stolik świeci pustką któryś dzień z rzędu." (jak wyżej w dopisku w nawiasie...), "Wbij to sobie wreszcie do głowy, dziewczyno." Może i jeszcze to, co Cass, ale jakoś pasowałaby dziwnie ta wypowiedź do Belki, nie zdziwię się, jak tak jest w książce.
OdpowiedzUsuńKurczę, aż chce się zajrzeć do "czytadła" i sprawdzić, ale let's play fair ;D Czy pamięć okaże się tragiczna, czy nie... Dobry pomysł na zabawę, Maryboo. Podziwiam.
,,Dobrze, już dobrze. Jesteś strasznie nachalna."
OdpowiedzUsuń,,Na przyszłość postaraj się, proszę, być nieco bardziej precyzyjna."
,,Ależ ciekawscy jesteśmy!"
,,To cud, że udało mi się nie oszaleć przez te wszystkie dekady nieustannych szumów w mojej głowie."
,,Wybacz tę niedoskonałą metaforę, ale to jedyny sposób w jaki mogę to ująć, jeśli...cóż...nie chcę cię obrazić."
,,Mój mózg nie pracuje normalnie? Jestem walnięta?"
,,Matko Boska, Józefie święty! Natychmiast zwolnij!"
,,Przestań siać panikę. Jeżeli mówię, że nic ci nie grozi, to tak właśnie jest, koniec kropka."
,,Można powiedzieć, że jestem bezkarny, gdy w grę wchodzi prowadzenie pojazdu."
,,Nie chcę słyszeć ani słowa więcej na temat mojego stylu jazdy."
,,Poszło jak z płatka, aż sama się zdziwiłam – niemal jadł mi z ręki."
,,To musiał być fantastyczny spektakl – ty i ten zapatrzony w ciebie nieszczęśnik."
,,Dlaczego możesz pokazywać się w dzień?
– Idiotyczne zabobony.
– Słońce was nie spala?
– Kolejny wytwór popkultury.
– A co ze spaniem w trumnach?
– Znowu mit. Ja nie śpię.
– Wcale?
– Nigdy."
,,Tylko się z tego powodu nie rozluźniaj."
,,Jesteś spostrzegawcza, nie ma co!"
,,A z jakiej racji miałabyś się w ogóle przed nim tłumaczyć? Zresztą jak wolisz."
,,Oczywiście, skoro tego właśnie chcesz."
Dobra, trochę tego jest :P Po raz pierwszy w życiu zapragnęłam natychmiastowo zajrzeć do ,,Zmierzchu" i przeczytać choć jeden rozdzialik. Ale nie, będę walczyć z tym pragnieniem jak Edzio i wygram, chociaż nagroda kusi...
Nie jestem pewna tych cytatów, które zamieściłam wyżej. Jeśli one wszystkie znajdują się w oryginale... Nie, nie wierzę, że ktoś - nawet Stefa - mógłby stworzyć taką parodię własnego dzieua.
A ja twierdzę, iż przez Maryboo stworzone zostały kwestie:
OdpowiedzUsuń"– Nigdy nie spowodowałem wypadku, Bello. Ba, nawet nie dostałem mandatu. Uwierz mi, żaden przedstawiciel prawa nie dałby rady mnie namierzyć. Można powiedzieć, że jestem bezkarny, gdy w grę wchodzi prowadzenie pojazdu.
– Ha, ha, ha. Pamiętaj, że Charlie jest gliniarzem. Zostałam wychowana w poszanowaniu dla prawa. Choć biorąc pod uwagę twoją niezwykłość, jeśli zmienisz ten wóz w owinięty wokół drzewa precel, pewnie po prostu otrzepiesz się i pójdziesz do domu.
– Oczywiście. Ale ciebie to, niestety, nie dotyczy. Jesteś w końcu tylko człowiekiem."
"– Próbowałam z nim flirtować. Poszło jak z płatka, aż sama się zdziwiłam – niemal jadł mi z ręki.
– Szkoda, że tego nie widziałem. To musiał być fantastyczny spektakl – ty i ten zapatrzony w ciebie nieszczęśnik. Biedny Black. A ty twierdzisz, że to ja mącę ludziom w głowach. Co zrobiłaś potem?"
"– Jestem... jestem nieswój, kiedy... nie ma cię w pobliżu. Nie kpiłem, prosząc w czwartek, żebyś nie wpadła do oceanu lub pod samochód; cały weekend martwiłem się o ciebie. Biorąc pod uwagę twój brak koordynacji powinienem chyba dziękować losowi, że dałaś radę wrócić z krótkiego wypadu z kolegami w jednym kawałku. No, prawie."
"– Będę, będę. Też mam wypracowanie do oddania. Zajmę dla ciebie miejsce w stołówce. Wiem, że po tym wszystkim, co ci powiedziałem nie powinienem składać tego rodzaju oferty...Ale, jak już mówiłem, tymczasowo wyrzucam do kosza wszystkie zasady. Tylko nie myśl, że zwalnia cię to z obowiązku bycia czujną."
Kojarzę z oryginału gadanie o wypadkach samochodowych, których to Edzio nie spowodował, flirtowanie z Jacobem i teksty typu ,,dziwne, że nie wpadłaś pod samochód gdy mnie nie było", ale nie jestem pewna tego ostatniego cytatu, który wymieniłaś i formy poprzednich. Po Stefie można się wszystkiego spodziewać :P
UsuńCo mogę powiedzieć? Nieźle sobie radzicie, co nie zmienia faktu, że (o ile cierpliwie wytrwacie bez sprawdzania), możecie się w przyszłą sobotę nielicho zdziwić w pewnych kwestiach ^^
OdpowiedzUsuńAha - i proszę o jakieś sugestie w komentarzach, kogo i czego ma dotyczyć sobotni fanfick - przecież nie każę Wam tak tyrać za darmochę ;)
Maryboo
No to jeśli ja wygram (aczkolwiek w to wątpię), to proszę o starcie Meyerpirów z polską kaszanką.
UsuńJeśli, jeśli, jeśli (i tak w to nie wierzę) mi się uda... To marzy mi się przedstawienie życia Jane przed przemianą i okoliczności przemiany :) Ło matko, ale ja mam życzenia!
UsuńDobrze, już dobrze. Jesteś strasznie
OdpowiedzUsuńnachalna. Skoro już koniecznie musisz
wiedzieć... Zwęszyłem twój trop.
Zadowolona? - o ile dobrze pamiętam Edward nie był aż tak "straszny" dla belki.
– Ależ ciekawscy jesteśmy! Poza tym to
więcej niż jedno pytanie. No dobrze, niech
ci będzie.
Prócz mnie nikt z rodziny tego nie potrafi.
Nie usłyszę też każdego niezależnie od jego
oddalenia. Muszę znajdować się dość
blisko. Im lepiej dany „głos” znam, tym mi
łatwiej – z jakiejś przyczyny ludzkie myśli
brzmią dokładnie tak samo jak rzeczywiste
wypowiedzi. Można by to przyrównać do
przebywania w wielkiej, wypełnionej
ludźmi sali. Słyszy się szmer setek rozmów,
lecz każdej z nich z osobna się nie śledzi.
Musisz wybrać, którą z nich chciałabyś
podsłuchać. Najczęściej po prostu się
wyłączam, nieustanne brzęczenie ludzkich
myśli po jakimś czasie zaczyna działać ci na
nerwy. To cud, że udało mi się nie oszaleć
przez te wszystkie dekady nieustannych
szumów w mojej głowie. Łatwiej też wtedy
udawać „normalnego”. Inaczej
nawiązywałbym do myśli rozmówcy
zamiast do jego wypowiedzi.
Tutaj chyba z początkiem jest coś nie tak.
Wybacz tę
niedoskonałą metaforę, ale to jedyny
sposób w jaki mogę to ująć, jeśli...cóż...nie
chcę cię obrazić. Yay! To pamiętam dokładnie tego nie było!!!:.. A może jednak było?
Matko Boska, Józefie święty! Natychmiast
zwolnij!
Tu od razu widzę tego Józefa wyciep.
Jestem dopiero na tym fragmencie dalej będę czytała i przypomnę sobie.
A siostry się śmiały, że znam ten badziew na pamięć! I w końcu się przydało!
Nami
– Przestań siać panikę. Jeżeli mówię, że nic
Usuńci nie grozi, to tak właśnie jest, koniec
kropka.
Nie rób z Edzia takiego tyrana!
– Idiotyczne zabobony.
– Słońce was nie spala?
– Kolejny wytwór popkultury.
– A co ze spaniem w trumnach?
Same mity bez popkultury.
– Jestem... jestem nieswój, kiedy... nie ma
cię w pobliżu. Nie kpiłem, prosząc w
czwartek, żebyś nie wpadła do oceanu lub
pod samochód; cały weekend martwiłem
się o ciebie. Biorąc pod uwagę twój brak
koordynacji powinienem chyba dziękować
losowi, że dałaś radę wrócić z krótkiego
wypadu z kolegami w jednym kawałku. No,
prawie.
Coś nie pasi mi w tym fragmencie, ale pewnie się mylę.
– No cóż, pytałaś, czy słońce nam szkodzi.
Nie szkodzi, ale nie możemy wychodzić na
dwór w
wyjątkowo słoneczne dni – a przynajmniej
staramy się tego unikać. Carlisle musi co
prawda zjawiać się w szpitalu w przypadku
nagłych wypadków i od czasu do czasu
każdy z nas zostaje złapany przez promień
słońca przebijający się zza chmur, ale to
rzadkość. Zazwyczaj staramy się unikać
naturalnego światła.
Przyznaje się że nie mam pojęcia, ale to mi nie pasuje. Dobrze, że mam kompa wyłącznego, bo aż mnie korci, żeby sprawdzić.
– Ale ja nie wiedziałam, co się z tobą dzieje.
Widzisz...
– Co takiego?
– Było mi źle. Że cię nie widuję. Też czułam
się nieswojo. Wtedy, na
stołówce...myślałam, że rozpłaczę się na
środku wypełnionej ludźmi sali. Nie masz
pojęcia, co poczułam widząc, że wasz stolik
świeci pustką któryś dzień z rzędu.
Tego chyba nie było.
Nie chcę się tłumaczyć przed Charliem.
– A z jakiej racji miałabyś się w ogóle przed
nim tłumaczyć? Zresztą jak wolisz. Bello?
Zła córka +300 Edward zawsze był miły dla ojca Belli.
No z mojej strony to tyle. Pewnie i tak większość przegapiłam, ale jestem strasznie zmęczona. No i całą operacje robiłam na telefonie, więc trudno się pisze i "cytuje" na tym dziwnym urządzeniu.
UsuńMiłej nocy życzę!
Nami.
To tak... ja znalazłam prostą metodę: dodano wszystko co jest logiczne/miłe/uprzejme/normalne oraz teksty zbyt bezczelne i chamskie nawet jak na Edwarda, ciekawe ile trafiłam, heh...
OdpowiedzUsuńDodane teksty w obu kategoriach zaznaczyłam nawiasami.
Teksty, które na pewno nie pojawiły się w książce lub nie pojawiły się w podanej formie:
– Dobrze, już dobrze. [Jesteś strasznie nachalna. Skoro już koniecznie musisz wiedzieć...] Zwęszyłem twój trop. Zadowolona?
– [Bello, zadałaś mi tylko jedno...]
– [Mam na myśli naszą poprzednią rozmowę.]
– [Na przyszłość postaraj się, proszę, być nieco bardziej precyzyjna.]
– [Ależ ciekawscy jesteśmy! Poza tym to więcej niż jedno pytanie. No dobrze, niech ci będzie.]
– [Przyznaję, to zaskakujące. Jak do tej pory nie spotkałem jeszcze żadnego człowieka, który byłby w stanie oprzeć się mojemu darowi.] Jedynym wytłumaczeniem, na które wpadłem, jest to, że twój umysł funkcjonuje inaczej niż umysły innych ludzi. Można by rzec, że nadajesz na falach krótkich, a ja odbieram tylko UKF. [Wybacz tę niedoskonałą metaforę, ale to jedyny sposób w jaki mogę to ująć, jeśli...cóż...nie chcę cię obrazić.]
– Ja tu słyszę w głowie głosy, a ty się przejmujesz, że jesteś wariatką. Nie martw się, to tylko teoria. [Równie dobrze może okazać się, iż nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia dla tego fenomenu.] Właśnie, a co z twoją teorią?
– Matko Boska, [Józefie święty!] Natychmiast zwolnij!
– [Przestań siać panikę. Jeżeli mówię, że nic ci nie grozi, to tak właśnie jest, koniec kropka.]
– Nigdy nie spowodowałem wypadku, Bello. Ba, nawet nie dostałem mandatu. [Uwierz mi, żaden przedstawiciel prawa nie dałby rady mnie namierzyć. Można powiedzieć, że jestem bezkarny, gdy w grę wchodzi prowadzenie pojazdu.]
– [Oczywiście. Ale ciebie to, niestety, nie dotyczy. Jesteś w końcu tylko człowiekiem.]
– Nie. To Jacob zdradził mi tajemnicę twojej rodziny. [No wiesz– wytłumaczył mi, że Zimni z legend to wy. Dopiero wtedy wszystko zaskoczyło.]
[część 2, limit znaków jest wkurzający >.<]
Usuń– Miał to wszystko za głupie przesądy. Nie spodziewał się, że mu uwierzę. [Wprawdzie wszystkie szczegóły zgadzały się co do joty, ale to jeszcze żaden dowód.] To moja wina, to ja to od niego wyciągnęłam – [nie gniewaj się, Edwardzie, proszę.]
– Próbowałam z nim flirtować. [Poszło jak z płatka, aż sama się zdziwiłam – niemal jadł mi z ręki.]
– Szkoda, że tego nie widziałem. [To musiał być fantastyczny spektakl – ty i ten zapatrzony w ciebie nieszczęśnik. Biedny Black.] A ty twierdzisz, że to ja mącę ludziom w głowach. Co zrobiłaś potem?
– Nawet jeśli nie jestem człowiekiem? Jeśli jestem potworem? [Zabójcą? Nawet jeśli jestem dla ciebie zagrożeniem?]
– To naprawdę nie ma znaczenia. [Podjęłam już decyzję. Nic, co usłyszę czy zobaczę nie zmieni tego, co wobec ciebie czuję...Nieważne, jak groźne czy dziwne miałoby to być.]
"– [Idiotyczne zabobony.]
– Słońce was nie spala?
– [Kolejny wytwór popkultury.]
– A co ze spaniem w trumnach?
– [Znowu mit.] Ja nie śpię."
– Staramy się, jak możemy i zazwyczaj nam wychodzi. [Oczywiście, od czasu do czasu zdarzają nam się...potknięcia...ale to naturalne. Ostatecznie, taka jest nasza natura, a walka z samym sobą jest bardzo wyczerpująca.] Czasami popełniamy błędy. Tak jak na przykład ja, pozwalając ci być ze mną sam na sam.
– Błąd, który może nas drogo kosztować. [Nie jestem z siebie przesadnie dumny, Bello. Gdyby coś ci się dziś przydarzyło...Carlisle jest w stanie zatrzeć ślady, ale staramy się unikać zamieszania wokół naszej rodziny. Mój jeden fałszywy krok oznaczałby
konieczność natychmiastowej wyprowadzki.]
– [Co w tym takiego niezwykłego?] Nie chcę być potworem. [Zaatakowanie niewinnego człowieka to morderstwo. Żywiąc się zwierzętami staram się zachować choć cząstkę człowieczeństwa.]
– Jestem... jestem nieswój, kiedy... nie ma cię w pobliżu. Nie kpiłem, prosząc w czwartek, żebyś nie wpadła do oceanu lub pod samochód; cały weekend martwiłem się o ciebie. [Biorąc pod uwagę twój brak koordynacji powinienem chyba dziękować losowi, że dałaś radę wrócić z krótkiego wypadu z kolegami w jednym kawałku. No, prawie.]
– No cóż, pytałaś, czy słońce nam szkodzi. [Nie szkodzi, ale nie możemy wychodzić na dwór w wyjątkowo słoneczne dni – a przynajmniej staramy się tego unikać. Carlisle musi co prawda zjawiać się w szpitalu w przypadku nagłych wypadków i od czasu do czasu każdy z nas zostaje złapany przez promień słońca przebijający się zza chmur, ale to rzadkość. Zazwyczaj staramy się unikać naturalnego światła.]
– [Dlaczego przynajmniej nie zadzwoniłeś?]
– Było mi źle. Że cię nie widuję. Też czułam się nieswojo. [Wtedy, na stołówce...myślałam, że rozpłaczę się na środku wypełnionej ludźmi sali. Nie masz pojęcia, co poczułam widząc, że wasz stolik świeci pustką któryś dzień z rzędu.]
– Chciałaś się z nimi bić? [Oszalałaś? Powaliłby cię jednym ciosem. Dlaczego po prostu nie uciekłaś?]
– Będę, będę. Też mam wypracowanie do oddania. Zajmę dla ciebie miejsce w stołówce. [Wiem, że po tym wszystkim, co ci powiedziałem nie powinienem składać tego rodzaju oferty...Ale, jak już mówiłem, tymczasowo wyrzucam do kosza wszystkie zasady. Tylko nie myśl, że zwalnia cię to z obowiązku bycia czujną.]
– [A z jakiej racji miałabyś się w ogóle przed nim tłumaczyć? Zresztą jak wolisz.] Bello?
[część 3, j/w >.</*]
UsuńTeksty, które na 99% nie pojawiły się w książce lub nie pojawiły sie w podanej formie:
– Nie chcę słyszeć ani słowa więcej na temat mojego stylu jazdy. Nadal czekam, aż zdradzisz mi swoją najnowszą teorię. (Nie będę się śmiać.)
– (Cóż...owszem. Ostatecznie chodzi mi o to, by odkryć kim jesteś...) No i jestem ciekawa.
– (Czy to nie oczywiste, Bello?) Nie interesuje cię moja dieta?
– Oczywiście nie mogę mieć pewności, ale można by to chyba przyrównać do żywienia się
serkiem tofu i mlekiem sojowym – w żartach nazywamy siebie wegetarianami. Taka dieta głodu, czy też raczej pragnienia, do końca nie zaspokaja, ale mamy dość sił, by nie ulegać pokusom. Zazwyczaj. Czasem jest naprawdę ciężko. (Zdarza się, że wygrywa zew natury. Jak już mówiłem, walka z instynktem drapieżcy jest niezwykle męcząca. Nie zawsze starcza nam woli, by w porę się usunąć.)
– Tak też myślałem. Ale, jako że ty to ty, mogło ci się przytrafić coś znacznie gorszego. Przez cały wyjazd nie dawało mi to spokoju. To były okropne trzy dni. (Biedny Emmett miał ze mną piekło.)
– Nie pojmujesz, Bello? To, że ja się zadręczam, to jeszcze nic takiego, ale jeśli i ty jesteś tak
zaangażowana uczuciowo... Nawet nie chcę o tym słyszeć. Tak nie
może być. To niebezpieczne. Ja jestem niebezpieczny. (Nie możesz wypatrywać mnie w szkole, nie możesz reagować emocjonalnie za każdym razem, gdy rozmawiamy lub gdzieś cię zapraszam.) Wbij to sobie wreszcie do głowy, dziewczyno.
PS Niestety, samochodowy precel i pytania o słońce/trumny/etc. SĄ prawdziwe. o.O
PS2 Nie ma jak mieć nawyk trzykrotnego czytania każdego dzieła, a brr.
Hyakki, brawo - praktycznie sto procent trafione ;) W takim razie uznajmy, że fanfick powstanie z połączenia pomysłów wszystkich osób komentujących powyżej. Ci z Was, którzy zapomnieli dopisać swoje życzenia, niech zrobią to poniżej. Aha, i uściślijcie proszę, czy moje dzieło ma być komiczne/dramatyczne/whatever ;)
UsuńMaryboo
Yay! Kto by pomyślał, znajomość "Zmierzchu" dała mi coś dobrego. ^^"
UsuńFik, fik... wiem co chcę! Chcę opis, najlepiej komediowy, tego jak Belka się zmienia w wampirynkę przez jad Jamesa, bo Edzio jest zbyt zajęty emowaniem by ją ratować. xD
Chyba podpisze się pod tym rękoma, nogami i dupą. Chciałam coś z Alecem, bo go kocham, ale on już był, więc pewnie się nie liczy.
UsuńNami.
PS Trafiłam przynajmniej jedno? xd
Też chciałam z Alekiem, jakoś go lubię :D
UsuńAle jeśli z nim nie można, to proszę o komiczny, Marek podczas rozmowy Aro z Belką i Edziem w Nju Munie ^^
Cass.
Aż mi się przypomniały czasy mojego bloga o Volturi.
UsuńŁza w oku się kręci jak o tym pomyślę.
Strasznie ich lubię! Ale oczywiście Stefa nawet ich musiała zepsuć, bo jeszcze by Bellę zabili. =.=
Nami.
Jakby tę serię pisał ktoś kompetentny Volturi byliby świetni, przecież oni mają w sobie tyle potencjału, że głowa mała, a tak to trzeba nadrabiac fanfickami :<
UsuńCass.
Jak już wyżej wspomniałam, byłabym wdzięczna za Jane. Jak widać, mamy tu mały zlot fanów Volturi ;)
UsuńPrzykro mi powiedzieć, ale ten rozdział... no, nie jest zanalizowany, forma konkursu całkiem fajna, ale analiza toto nie jest. Pewnego rodzaju pójście na łatwiznę, chyba że planujecie później przeanalizować ten rozdział normalnie. Chyba tracicie serce do analiz (czemu się nie dziwię po tylu rozdziałach i częściach), tym bardziej, jeśli wziąć pod uwagę długość analizy poprzedniego rozdziału. Poprzedni rozdział bardziej streszczałyście, niż analizowałyście, ten juuż po prostu przepisałyście z bardzo niewielkimi zmianami. Przyznam, że jestem zawiedziona, tym bardziej, że analizy poprzednich części uwielbiałam i podziwiałam.
OdpowiedzUsuńNiby racja, ale rozumiem dziewczyny. Przecież tu prawie każdy rozdział wygląda tak samo!
UsuńŻyj i daj żyć innym. Święta były! Rodzinę odwiedzać, ciasta piec, kurze ścierać, ciotki całować, pisanek w ogrodzie szukać! Osobiście byłam przekonana, że zamiast kolejnego rozdziału pojawią się wielkanocne życzenia, a tu proszę, taka miła niespodzianka. :)
UsuńW trakcie czytania dostawałam lekkiego mindfucka - stwierdziłam, ze zgrozą, że niektóre fragmenty tej rozmowy są bardzo udane. Aż tu na końcu się okazało, że to dopiski. I spokój wrócił w duszę mą. Gratuluję zwyciężczyni i czekam z niecierpliwością na rzeczony fanfick!
Z wyrazami szacunku
Kazik
To ja zadam tylko takie małe pytanie... czy po rozprawieniu się ze "Zmierzchem", zamierzacie może zanalizować "Intruza" lub "Drugie życie Bree Jakiejśtam"?
OdpowiedzUsuńIntruza jest nieanalizowalny. Wydaje mi się, że raczej go nie zanalizują - paradoksalnie to dobra książka.
UsuńW porównaniu ze ,,Zmierzchem", autorka odwaliła kawał dobrej roboty. Więc dlaczego to ,,Zmierzch" jest sławny? Ale niezależnie od książki, nie mogę się pogodzić z myślą, że po ,,Brzasku" miałby to być koniec analiz.
UsuńJeśli Intruz jest dobrą książką, to ja jestem mrówkojadem. To chłam, choć wydaje się być "lepszy" przez wzgląd na Zmierzch.
UsuńA nawet jeśli nie,to moim zdaniem niewątpliwie przydałoby się spojrzeć na Bree i jej dzieje.
"Drugie życie Bree Taner" można spokojnie zanalizować, ale "Intruza" raczej byłoby ciężko - to cegła, grubości chyba nieco mniejszej niż "Przed świtem", ale dwukrotnie większego formatu.
UsuńCo do książki jako takiej - hm... uważam to samo co w "Zmierzchu", dobry pomysł, ale kiepskie wykonanie.
Widząc reklamę "Intruza", od razu pobiegłam myślami do naszych niezmordowanych Analizatorek Wampirów. Nie wiem, jak tam historia o adorującym obcym w mózgu, ale chętnie zobaczyłabym "Midnight Sun" ("Zmierzch" z punktu widzenia Edwarda) rozłożone na części pierwsze. Na zachętę pozwolę sobie zacytować arachne z LubimyCzytać: "Edward nie jada śniadań (a więc odpada połowa opisów)".
UsuńSzkoda by było, żeby dziewczyny wrzuciły po tym wszystkim osikowe kołki na dno skrzyni i odeszły na (zasłużoną) emeryturę. Mam nadzieję, że po rozprawieniu się ze "Zmierzchem" podejmą się kolejnego projektu, bo miło je widzieć w akcji.
Z wyrazami szacunku
Kazik
Aaa...! Nie zdążyłam na konkurs :(
OdpowiedzUsuńA ja własnie lubię jak analizy czasem odstępują od tych normalnych. To odpoczynek i dla czytelników i dla analizatorów :D
Rozdział... Na pewno nie dopisałaś 80% tekstu ^^"?