niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział X: Przesłuchania

Wiecie co? Zmierzch jest chyba najcięższą książką z serii do zanalizowania. To już któryś rozdział z kolei zawierający praktycznie tylko dialogi. I to potwornie nudne dialogi. Ciężko z tego cokolwiek wyciągnąć. Mamy, co prawda, w perspektywie cudną scenę Pierwszego Sparklenia, ale zanim do tego dojdzie, padniemy z nudów.

Dzisiejszy rozdział nie jest ani trochę lepszy, ani ciekawszy. No cóż, musimy się jakoś przemęczyć. Trza wziąć to na klatę, nie ma innego wyjścia. Let’s go.

Jak w każdym porządnym opku Belka budzi się i schodzi na śniadanie. W dalszym ciągu nie może uwierzyć, że zdarzenia z poprzedniego dnia nie były tylko snem. Swanówna wychodzi do szkoły. Jako że okolicę spowija gęsta mgła, dopiero po chwili Belcia zauważa samochód swego osobistego prześladowcy, Edzia. Cullen proponuje dziewczynie podwózkę do szkoły. Łabędziątko naturalnie natychmiast się zgadza.

- Przywiozłem ci kurtkę - oświadczył. - Nic chciałem, żebyś się przeziębiła. - Sam miał na sobie tylko obcisły szary podkoszulek z dekoltem w serek i długimi rękawami, podobnie jak golf, podkreślający idealną muskulaturę właściciela. Tylko dzięki wyjątkowej urodzie twarzy Edwarda byłam w stanie oderwać wzrok od jego umięśnionego ciała.

Biorąc pod uwagę to, jak często Bellissima opisuje niesamowitą urodę Edka, nietrudno zauważyć, że właściwie w tym związku tylko o to jej chodzi. Ja rozumiem, że na początku znajomości ludzie oceniają czyjąś atrakcyjność po wyglądzie, bo nie znają jeszcze osobowości. Problem polega na tym, że w przypadku Belki i Edka tak już zostanie. O urodzie marmurowego adonisa usłyszymy jeszcze nieraz, ale co z jego charakterem, zainteresowaniami, ambicjami, opiniami na różne tematy, gustami… No wiecie, tą całą resztą? Czy ta dwójka rozmawiała o czymkolwiek z tych rzeczy? Te dialogi na cztery nogi, które oni prowadzą, mnie nie przekonują, że Belka i Edzio są ze sobą związani w jakikolwiek inny sposób niż fizyczny. Oni cały czas właściwie gadają o niczym. Facet jest pikny i bogaty, a to Belce wystarcza. O powodach zainteresowania Edzia (poza wspomnianym nieczytaniem myśli Belki) dowiemy się już niedługo i są one jeszcze bardziej beznadziejne. Zaprawdę, romans wszech czasów, nie ma co.

Swanówna dziwi się, że nie jadą razem z licznym rodzeństwem Cullena.

- A gdzie twoje rodzeństwo? - Cieszyłam się, że jesteśmy sami, ale przecież zazwyczaj volvo było pełne po brzegi.
- Przyjechali wozem Rosalie. - Skinął głową w stronę lśniącego czerwienią kabrioletu z postawionym dachem, obok którego zamierzał właśnie zaparkować. - Robi wrażenie, prawda?

To tak w ramach nierzucania się w oczy. Dzieci Stirlitza część kolejna. (+15 głupota)

- A niech mnie - gwizdnęłam. - Jeśli ma coś takiego, po co jeździ twoim?
- Zwraca uwagę. Staramy się nie rzucać w oczy. 
- Nie za bardzo wam to wychodzi - zaśmiałam się, kręcąc głową.

FACEPALM. Nagroda za niedomówienie roku zostaje przyznana… Belli Swan!

Podrążmy jednak ten temat. Okazuje się, że nawet pustogłowa Belcia dziwi się idiotyzmowi Cullenów.

- Czemu w ogóle macie takie auta, skoro zależy wam na unikaniu rozgłosu?
- To taka słabostka - przyznał z uśmiechem chochlika - Wszyscy uwielbiamy szybką jazdę.

To jest wasze wytłumaczenie? Wow, naprawdę jesteście bandą kretynów. (+50 głupota)

Nasze ptaszki spotykają Jessikę, która jest pod wielkim wrażeniem Eda i wyraźnie zazdrości Belce. Jess oddaje Swanównie kurtkę, po czym znika, dając do zrozumienia na odchodnym, że koniecznie chce pogadać.

- Co zamierzasz jej powiedzieć? - spytał cicho Edward.
-Hej! Myślałam, że nie potrafisz czytać w moich myślach!
-Nie potrafię - zdziwił się, ale zaraz zrozumiał i wyjaśnił: - Ona też tak sobie pomyślała. Chce wycisnąć z ciebie wszystko.
Jęknęłam z rozpaczą.
-No to co zamierzasz jej powiedzieć?
-Może jakaś podpowiedz? - poprosiłam. - Co ją najbardziej interesuje? Pokręcił przecząco głową, szczerząc zęby w uśmiechu.
- To nie fair.
- Nie, nie. Nie fair jest to, że mi odmawiasz, Zastanawiał się chwilę, aż doszliśmy pod budynek, w którym miałam pierwszą lekcję.
- Jess zachodzi w głowę, czy jesteśmy parą - Oświadczył w końcu. - Jest też ciekawa, co do mnie czujesz. 
- Kurczę. I co mam jej powiedzieć? - Udałam niewiniątko. Mijający nas uczniowie pewnie się gapili, ale ledwie byłam świadoma ich obecności.
- Hm… - Zamyśliwszy się, schwycił w dwa palce niesforny kosmyk moich włosów i wplótł go we właściwe miejsce. Serce zaczęło mi bić jak szalone. - Sądzę, że na jej pierwsze pytanie, odpowiedź może brzmieć „tak”, rzecz jasna, jeśli nie masz nic przeciwko. To najprostsze wytłumaczenie z możliwych.
-Nie ma sprawy - odparłam słabym głosem.
-A co do tego drugiego pytania... z chęcią posłucham waszej rozmowy w jej myślach i zobaczę, jak sobie poradzisz.

What a dick. (+10 asshole)

Edek zostawia Bellisimę i udaje się na swoją lekcję.

Tu obdarzył mnie kolejnym szelmowskim uśmiechem. Nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa. Edward odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.
- Zobaczymy się w stołówce - zawołał na pożegnanie. Trzy osoby, które właśnie wchodziły do klasy, stanęły jak wryte.

No właśnie, takie wstawki dostajemy co chwilę. A to jacyś uczniowie stają jak wryci na widok naszych trulawerów, a to Jessica dostaje palpitacji, wszyscy zaś się gapią. Czytałam takie sceny nieraz w rasowych opkach pisanych przez nastki. Mam wrażenie, że tego typu sceny wypływają z chęci bycia najpopularniejszą laską w szkole. Ha ha, pokażę wam wszystkim, jaka jestem zajebista, bo mam gorącego chłopaka, więc jestem lepsza od was. Stefka jest już dorosłą kobietą, więc może to jakiś uraz z liceum. Czy należała wtedy do tych niepopularnych dziewczyn i marzyła o cud chłopaku, który by ją wciągnął po drabinie hierarchii licealnej? Którego zazdrościłyby jej koleżanki? Jestem ważna, bo mój chłopak ma piękną buzię i kaloryfer. W sumie to smutne, że takie podejście ma dorosła kobieta.

Na trygonometrii Jessica ciągnie Belkę za język i prawie sika w majty z podniecenia, traktując znajomość Swanówny z Edem jako osiągnięcie życia Belki.

Belcia odpowiada ogólnikami, ale wspomina o mizdrzącej się do Eda kelnerce.

- Eee... Dobra, mam. Żałuj, że nie widziałaś jak podrywała go kelnerka. Naprawdę, kobieta przechodziła samą siebie. Ale on zupełnie ją ignorował. - Jeśli słucha, pomyślałam, ciekawe, co na to powie.
- Dobry znak. Ładna chociaż była?
- Bardzo ładna. I miała góra dwadzieścia lat.
- Jeszcze lepiej. Facet musi coś do ciebie czuć.
- Też tak myślę, ale trudno powiedzieć. Jest taki skryty - dodałam, wzdychając. Miałam nadzieję, że usłyszał.
- Nie wiem, skąd w tobie tyle odwagi, żeby być z nim sam na sam - oświadczyła Jess.
- A co? - Przestraszyłam się, że coś podejrzewa, ale nie o to jej chodziło.
- Bardzo mnie onieśmiela. Zapomniałabym języka w gębie. - Przewróciła oczami, zapewne przypominając sobie dzisiejszy poranek lub wczorajsze pożegnanie, kiedy to Edward wypróbowywał na niej nieświadomie siłę swojego magnetycznego spojrzenia.
- Nie powiem, też mi się wszystko plącze - przyznałam.
- Zresztą, mniejsza o to. Jest nieziemsko przystojny. - Moja koleżanka sądziła widocznie, że cecha ta wynagradza wszelkie wady i niedogodności.
- To jeszcze nie wszystko.
- Naprawdę?
Żałowałam, że z tym wyskoczyłam. Miałam też coraz większą nadzieję, że Edward tylko żartował z tym podsłuchiwaniem. Spojrzałam gdzieś w bok.
- Trudno mi to dokładnie wyjaśnić, ale... wewnętrznie też jest niesamowity.

Jakie znowu, kurnać, wewnętrznie? Gdzie i kiedy zauważyłaś to jego niesamowite wnętrze? Póki co, facet zachowywał się jak buc, niezrównoważony psychol i tyran! Nic tak naprawdę poza tym o nim nie wiesz. Jaki jest jego ulubiony film? Co myśli o problemach Trzeciego Świata? Jaką ma opinię na temat małżeństw homoseksualnych? Co lubi robić w wolnym czasie? O czym marzy? Jakie ma nadzieje na przyszłość? Czego się boi? Nic nie wiesz o jego wnętrzu. Ciebie to zresztą nie interesuje, więc przestań udawać. Ile byście się nie znali, jego wnętrze nie będzie istotne. Gdyby było, zauważyłabyś pewnie w końcu, że to gnój jakich mało.

Będąc wampirem, ratował przecież ludzi z opresji, żeby nie być do końca potworem.

Aaa, więc o to chodziło z tą niesamowitością. Rzeczywiście, cóż za charakter.

Whatever. Belka zwierza się Jessice, że zależy jej na tym bucu i to pewnie bardziej niż jemu na niej. Jess zostaje wywołana do tablicy. Po jej powrocie Bellissima zmienia szybko temat na Mike’a, co od razu powoduje, że Jessica zapomina o romantycznych podbojach Belki.

Na przerwie Bucmaster od razu przykleja się do swej ofiary. Dziewczyna nazywa go w myślach młodym greckim bogiem. UGH.

Gołąbeczki idą do stołówki.

Doszedłszy do lady, mój towarzysz zapełnił tacę różnymi wiktuałami.
- Co ty wyprawiasz? - zaprotestowałam. - Ja tyle nie zjem - Edward przesunął się do kasy.
- Połowa jest dla mnie - wyjaśnił. - Zdumiałam się.
Ruszył pierwszy do miejsca, w którym siedzieliśmy ostatnim razem. Wybraliśmy krzesła po przeciwległych stronach blatu. Z drugiego końca długiego stolika przyglądała nam się grupka uczniów z rocznika wyżej. Edward nic sobie z tego nie robił.

Widzicie, jaka jestem cudowna, tfu tzn., jaki mój awatar jest cudowny, ludzie się na nią gapią, woohoo! - wrzasnęła Stefka.

Edek zjada nawet kawałek pizzy dla zachowania pozorów. Porównuje to do jedzenia ziemi dla zakładu, potwierdzając po raz kolejny, że nie jest człowiekiem.

Nasze ptaszęta zaczynają rozmawiać o wcześniejszej paplaninie Belki i Jessiki, którą Ed oczywiście podsłuchał. Pan Buc oburza się naturalnie na stwierdzenie Swanówny, że to jej zależy na nim bardziej.

- Zastanawiam się - wyjaśniłam. Rozchmurzył się nieco - sądził najwyraźniej, że się obraziłam. Splotłam dłonie na blacie i przez chwilę bawiłam się palcami. - Cóż, pomijając pewne oczywistości, czasami. - Zawahałam się. - Nie mam pewności, w odróżnieniu od ciebie nie umiem czytać w myślach, ale czasami odnoszę wrażenie, że mówisz o czymś innym, a tak naprawdę próbujesz mnie odepchnąć. - Chodziło mi o te chwile, kiedy jego zachowanie i słowa sprawiały mi ból. Lepiej nie umiałam tego opisać.

I dlatego powinnaś trzymać się od tego rozchwianego kolesia z daleka.

- Wnikliwe - skomentował i znów zabolało, uznałam bowiem, że w takim razie przyznaje mi rację. - Ale tu się właśnie mylisz - zaczął tłumaczyć. Nagle coś mu się przypomniało. - Co to za oczywistości?
- Spójrz tylko na mnie - powiedziałam niepotrzebnie, bo nie odrywał ode mnie wzroku.
- Jestem zupełnie przeciętna, nijaka - no, chyba żeby wziąć pod uwagę to, że w kółko pakuję się w kłopoty i okropna ze mnie niezdara. A ty? - Machnęłam ręką w jego stronę. - Gdzie mi tam do ciebie?

No właśnie, Belcia jest nijaka i nudna jak flaki z olejem. To oczywiste, że brak osobowości Belki wynika z tego, że trzeba było sprawić, by każda czytająca to barachło dziewczyna mogła łatwo postawić się na jej miejscu. Niestety przez to ciężko mi uwierzyć, że Edek tak od razu niesamowicie się w niej zakochał. Gdyby jeszcze była nieziemsko piękna, to wchodziłoby w grę najzwyklejsze fizyczne zauroczenie, ale Stefka stara się nam wmówić, że Belka to truloff życia Cullena. Tylko że ona nie ma żadnego charakteru. Nawet nie chodzi o to, że jest podobno szarą myszką. Szare myszki mogą być interesujące, jak już się ktoś dokopie do ich osobowości. Ale z Belką nie ma się do czego dokopywać. Stefa, kompletnie nie umiesz konstruować interesujących postaci, przez co twoje romanse są strasznie niewiarygodne. Koniec, kropka.

- Przyznam, że z wadami trafiłaś w samo sedno - zaśmiał się ponuro - ale nie jesteś zbytnio świadoma własnych zalet. Nie wesz co każdy chłopak z tej szkoły myślał sobie, kiedy pojawiłaś się tu pierwszego dnia. Zupełnie mnie zaskoczył.
- No co ty... - wymamrotałam zażenowana.
- Chodź raz mi zaufaj. Jesteś absolutnym przeciwieństwem przeciętnej dziewczyny.

But why??? Dowody, ja chcę dostać dowody!


- To co z tym odpychaniem? - wypaliłam, żeby zmienić temat.
- Nie rozumiesz? To, dlatego wiem, że to ja mam rację. Mnie bardziej na tobie zależy, bo jestem w stanie się poświęcić. Odepchnąć cię, choć i mnie sprawia to ból, bo tylko w ten sposób mogę zapewnić ci bezpieczeństwo.

Eee… pierniczysz. Jest różnica między byciem dla dziewczyny skończonym bucem, a trzymaniem jej na dystans ze względu na jej bezpieczeństwo. Zresztą to drugie i tak ci nie wychodzi.

- Oczywiście, utrzymywanie cię przy życiu to bardziej zajęcie na pełen etat, wymagające mojej stałej obecności.
- Dzisiaj jakoś nikt nie próbował mnie zabić. - Byłam wdzięczna za ten żart, bo na dalszą rozmowę o rozstania, nie miałam ochoty. Pomyślałam sobie, że jeśli będzie trzeba, celowo narażę się na niebezpieczeństwo, byle tylko go przy sobie zatrzymać.

Wow, jakie to zdrowe i romantyczne.

W końcu trulawerzy ustalają, że pojadą do Seattle, jak planowali. Ed chce, by Belka koniecznie powiedziała o tym ojcu.

- Dzięki temu będę miał trochę większą motywację, żeby pozwolić ci wrócić do domu.

Myślę, że każda inteligentna dziewczyna po takich słowach nabrałaby jeszcze większej ochoty na przejażdżkę z tym facetem. Nieprawdaż? (+500 głupota)

Rozmowa schodzi na temat biwaku Cullenów. Edzio zdradza, że Emmett lubi zjadać miśki, on sam zaś gustuje w pumach. Belka nie jest specjalnie poruszona. Do czasu.

-Usiłuję to sobie wyobrazić, ale nie potrafię - wyznałam. Jak można polować na niedźwiedzie bez broni?
-Och, mamy broń. - Na sekundę obnażył swoje lśniące bielą zęby. Już miałam się wzdrygnąć, ale powstrzymałam się, żeby nie okazać lęku. - Tyle że prawo łowieckie nie bierze jej pod uwagę. A jeśli masz kłopoty z wyobrażeniem sobie Emmetta w akcji, przypomnij sobie, jak wygląda atak niedźwiedzia, jeśli widziałaś takowy w telewizji.
Kolejnego wzdrygnięcia nie udało mi się już opanować. Zerknęłam na Emmetta, dziękując Bogu, że nie patrzy akurat w moją stronę. Jego silnie umięśnione ramiona i muskularny tors niemal, że napawały mnie przerażeniem.
Edward też zerknął na brata i znowu prychnął. Spojrzałam na niego poruszona.
-Czy też atakujesz jak niedźwiedź? - spytałam cicho.
-Ponoć bardziej przypominam pumę - oświadczył pogodnie. - Być może ma to coś wspólnego z preferencjami smakowymi.
- Być może. - Zmusiłam się do bladego uśmiechu. Nadal trudno mi było się z tym wszystkim pogodzić. - Mogę kiedyś zobaczyć takie polowanie?
Zbladł raptownie.
-W żadnym wypadku! - warknął rozwścieczony. Odskoczyłam do tyłu. Nigdy bym się przed nim do tego nie przyznała, ale przeraziła mnie tak gwałtowna reakcja. Edward też się cofnął, splótłszy ręce na piersi.
-Za duży szok jak dla mnie? - spytałam, gdy już doszłam do siebie. .
-Gdyby chodziło tylko o szok - powiedział cierpko - wziąłbym cię do lasu choćby dzisiaj. Powinnaś się wreszcie porządnie przestraszyć. Wyszłoby ci to na zdrowie.

Nie licz na to, mój drogi. Żaden horror nie wygra z twym pięknym licem. Powtórzę jeszcze raz: priorytety, bitch, priorytety!

Belka chce wyjaśnień, o co chodziło Edziowi, lecz ten ją zbywa. Cullen obiecuje, że wytłumaczy Bellissimie później, teraz muszą już iść na lekcje. Tak kończy się rozdział. Zieeew (+300 nuda)

(+565 głupota)
(+10 asshole)
(+300 nuda)

Buziaki

Beige

20 komentarzy:

  1. ło matko, szczególnie ludków z wyższego rocznika straaasznie interesuje romans jakiejś tam belki i jej adonisa :/

    ale w sumie są siebie warci. dwa pustaki dla których osobowość nie ma żadnego znaczenia. przynajmniej nie marnują porządnych osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to faktycznie dobrze, słuszna uwaga. ;) Dobrali się jak w korcu maku - płytka idiotka i psychopatyczny buc. ;P

      - tey

      Usuń
  2. ło matko,ale ona jest głupia!


    chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. *czyta co chwilę tłumiąc ziewnięcie* koniec? już? Jeśli chodzi o treść to ten rozdział może konkurować z "Quo Vadis",a komentarze jak zwykle brylancik : )


    PS: Devis twój avatar to nie jest przypadkiem inny Edward?

    OdpowiedzUsuń
  4. eee... myślałam, że jestem w około połowie analizowanego rozdziału, a to się skończyło... o_O tu nie było NIC ciekawego ani wartego uwagi...
    Co do momentu, kiedy wszyscy w szkole się gapili na Belkę, to zakładając, że jest to mała miejscowośc, to w szkole nie ma miliona ludzi i więszkość się zna mniej lub bardziej. Edzio i jego rodzinka od zawsze zwracali na siebie uwagę, więc mogę uwierzyć, że niektórzy ludzie byli zdziwieni, widząc, że z kimś romawia dłużej niż pół minuty. Ale to i tak nie tłumaczy, że gapiła sie na nich CAŁA szkoła przez CAŁY czas...
    głupota tej 'powieści' mnie dobija

    oczywiście dziękuję za wspaniałą analizę, dzięki niej przynajmniej nie zasnęłam ^^
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Pico

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, nowy rozdział już dziś! Będzie akcja, pośmieję się, popłaczę, wzruszę... Chwila, chwila, chwila. To chyba nie ta książka -.-
    Moje pierwsze wrażenie po wejściu na tego bloga brzmiało ,,jej, jaki duży ten suwaczek po prawej, może Beige zamieściła tylko pół analizy?". Niestety (a może stety, w końcu o musk trzeba dbać), kolejny rozdział, w którym NIC się nie dzieje. Równie dobrze ałtorka mogła napisać:
    ,,Edek przyjeżdża po Belcię, która się nim zachwyca. Wampiry kochają szybkie megasuperspeshulbryki i wisi im, co myślą zwykli ludzie. Jessica gada z Belką, a Edzio chamsko je podsłuchuje, następnie zmusza się (cóż za bohater!) do zjedzenia kawałka pizzy, kompletnie olewając własną rodzinę i opowiadając o tym, jak zajefajnie jest na polowaniach. Do tego cała masa tekstów typu ,,odejdź, jestem niebezpieczny, ty kretynko!"."
    Ale po co, przecież te kilka zdań można rozciągnąć na cały rozdział, prawda? ,,profesjonalne lanie wody by Stephanie Meyer"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to jest pełen profesjonalizm. Miałam takiego profesora na studiach, który był ekspertem w tzw. rozdmuchiwaniu slajdów. Potrafił gadać o trzech slajdach przez godzinę, przez co z niczym się nie wyrabiał. Z jego fakultetów urywał się co drugi student. Ale w końcu, jak sam psor stwierdził, on nie musi się dowartościowywać uwagą studentów. Stefka stosuje podobną taktykę.

      Pozdrawiam

      Beige

      Usuń
    2. Wyobraziłam sobie Meyer jako panią profesor. ,,Doktor Stefcia" - nie, tego bym nie zniosła.

      Usuń
  6. Naprawdę zaczynam się coraz bardziej zastanawiać jak to się dzieje, że tyle osób czyta tę książkę. Przecież to jest nudne jak flaki z olejem! Mało tego, tutaj naprawdę nic się nie dzieje. Nic. Całkowicie. Kutwa. Nic.
    Ja rozumiem: romans. Ale nawet tam da się wycisnąć z tego coś więcej.
    Gratuluję, że chociaż wyciskacie tyle. Podziwiam Was :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja osobiście nie dałam rady tego przeczytać. Weszło dopiero w postaci audiobooka dzięki genialnej Dereszowskiej która stara się wyciągnąć coś z każdego gniota. Nie starczy mi determinacji żeby naliczyć ile razy padło sformułowanie "młody grecki bóg" w całej sadze. Około dziesiątego podejścia zaczęło mi się zbierać na soczystego hafta.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ps. Przeczytałam dziś w nonsonsopedii, że Cullenowie ze swoją pulą 25 chromosomów to z genetycznego punktu widzenia rzodkiewki. Nie wiem czy to prawda, ale bycie warzywem wiele by tłumaczyło. Nawiasem mówiąc ubawiło mnie to niepomiernie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wikipedia twierdzi, że nie rzodkiewki, a ananasy. Albo skunksy (hmmm, słodki zapach?).

      Usuń
    2. Wychodziłoby na to że wilkołaki wiedzą co mówią narzekając na wampirzy smrodek

      Usuń
  9. "Zbladł raptownie." No co ty, Stefciu nie powiesz. Pewnie jeszcze serce mu zabiło i jadzik się w krew przemienił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ciekawe, jak może zbladnąć ktoś, kto nie ma krwi (poza tym i tak jest blady;). Tak to jest, jak się nie obmyśli dobrze postaci przed rozpoczęciem pisania. :(

      - tey

      Usuń
  10. Analiza piękna, ale mam pytanie: czy interpunkcja w "Zmierzchu" jest na tym samym poziomie co tutaj? Bo już nie raz pojawiły się błędy. :')

    OdpowiedzUsuń
  11. "Jest nieziemsko przystojny. - Moja koleżanka sądziła widocznie, że cecha ta wynagradza wszelkie wady i niedogodności"
    A ty to niby nie podzielasz jej poglądu? ;)

    "w kółko pakuję się w kłopoty"
    Oprócz spotykania się z wampirem (co nastąpiło już po wypowiedzeniu owej kwestii) to cóż to za, och jej, te wielkie kłopoty Belli? Narkotyki, spowodowanie wypadku samochodowego, bójka, wplątanie się w przestępcze towarzystwo, kradzieże w sklepach...?

    "Dzięki temu będę miał trochę większą motywację, żeby pozwolić ci wrócić do domu"
    Pozwolić ci wrócić do domu?! Serio? Nie no, przecież to normalnie tekst jak z horroru. Coś takiego powiedziałby psychopatyczny morderca, chichocząc demonicznie.

    A z tymi polowaniami to nie do końca rozumiem. To znaczy, szkoda mi tych biednych zwierzaków, które niczemu nie są winne. Czemu Culleny nie polują np. na ludzkich morderców i zbrodniarzy? Myślę, że to by nikogo nie zabolało. Ale ja nie o tym. Rodzinka jest w okolicy ładnych parę lat. Przez ten czas musieli się żywić owymi pumami i niedźwiedziami. Jeden zwierzak na głowę, zakładam. To wychodzi całkiem spora liczba - a chyba jedzą dość często. W takim tempie wybililiby wszystkie drapieżniki w ciągu najwyżej pół roku. Populacja pum i niedźwiedzi nie odrodziłaby się po takich masowych polowaniach - to byłaby zagłada gatunku. A dużych drapieżników i tak nigdy nie ma wiele w przyrodzie (w przeciwieństwie do np. gryzoni). Pomijam fakt, jak rozchwiałaby się równowaga ekologiczna po wyginięciu wszystkich dużych drapieżników (np. rozplenienie się ponad miarę roślinożerców, istnienie chorych i słabych zwierząt). Dla mnie ten wątek jest bez sensu pod względem przyrodniczym.
    A drugi bezsens - dlaczego Culleny nie kupią sobie po prostu farmy hodowlanej i trzymają tam stada krów? To by nikogo nie dziwiło, a oni mieliby świeżą krew pod ręką. Zjedliby sobie krowę, a nie niedźwiedzia, który - jak mniemam - jest gatunkiem chronionym. :/
    Tak więc dla mnie polowania są jedną z najdurniejszych rzeczy w tej serii.

    OdpowiedzUsuń